Polska: L'ordre règne à Varsovie
Populistycznie szermujący hasłami o „wstawaniu z kolan” PiS zruca maskę patriotyzmu, odsłaniając swą prawdziwą twarz narodowych zdrajców na smyczy zagranicy.
Zaczęło się od pośpiesznego wycofania się w czerwcu, na żądanie jankesów, z nowelizacji ustawy o IPN, mającej chronić naród polski przed pomówieniami o współsprawstwo niemieckiego ludobójstwa na Żydach z czasów II wojny światowej.
W tym samym mniej więcej czasie PiS-owski prezydent udzielił akredytacji na ambasador USA w naszym kraju Georgette Mosbacher, która podczas wcześniejszego przesłuchania w Kongresie Stanów Zjednoczonych AP zapowiedziała dyscyplinowanie władz Polski pod kątem przestrzegania w naszym kraju ortodoksyjnej (tzn. żydowsko-jankeskiej) wykładni mitologii tzw. „Holocaustu”.
Były też skandaliczne wypowiedzi i działania polityków PiS związane z (bezskutecznymi) próbami ściągnięcia przez rządzącą partię do naszego kraju mających stale w nim stacjonować wojsk USA, za co Polska miałaby zapłacić 2 mld USD.
Symbolem kolonialnego statusu Polski wobec zaoceanicznego hegemona stała się wrześniowa wizyta Andrzeja Dudy w USA i podpisanie przez niego porozumienia polsko-amerykańskiego na stojąco, podczas gdy prezydent USA, który później upublicznił zdjęcie na Twitterze, siedział za biurkiem.
Obecnie PiS wycofał się na żądanie Brukseli z nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, rezygnując z prób naruszenia demoliberalnej zasady „trójpodziału władz”. Na polecenie zagranicy „patrioci” z PiS przywrócili też do pracy usuniętą wcześniej ze stanowiska I prezes SN i pozostałych odwołanych przez siebie wcześniej sędziów.
Obradom Sejmu w sprawie nowelizacji ustawy o SN przyglądała się ambasador G. Mosbacher, następnie biorąc udział w posiedzeniu grupy parlamentarnej Polska-USA, gdzie ostrzegła przed negatywną oceną Waszyngtonu wobec zapowiedzi repolonizacji i dekoncentracji należących do zagranicznego kapitału środków masowego przekazu, co musiałoby uderzyć m.in. w wspierający liberalną opozycję jankeski TVN. W reakcji na te słowa, politycy PiS, liberalnej opozycji i komentatorzy prasowi zaczęli się prześcigać w wiernopoddańczych deklaracjach „niewzruszonej przyjaźni” z USA.
Zwraca w tym kontekście uwagę, że prezydent USA zasłynął wcześniej wyrzuceniem z Białego Domu krytycznego wobec niego dziennikarza CNN, po wyjściu zaś na jaw, że w saudyjskiej ambasadzie w Turcji poćwiartowano i rozpuszczono w kwasie opozycyjnego wobec dynastii Saudów dziennikarza Dżamala Chaszokdżiego, Donald Trump stwierdził że Arabia nadal pozostaje „wielkim sojusznikiem USA”, a Waszyngton nie zmniejszy dotychczasowej sprzedaży broni temu państwu.
Na Węgrzech tymczasem, tak jak i w naszym kraju, władze USA wystąpiły ostro przeciw miejscowemu rządowi, w obronie interesów podobno zwalczanego przez siebie amerykańskiego magnata i aferzysty George'a Sorosa.
(na podst. rp.pl; cnn.com; kresy.pl; whitehouse.gov opr. R.L.)
Komentarz Redakcji: Wobec względnego wzrostu Chin, względnej emancypacji Rosji i względnej porażki w Syrii, USA ze wzmożoną uwagą strzegą ustrojowej i ideologicznej jedności swoich kolonii w ramach bloku atlantyckiego. Prezydent D. Trump jego podstawą pragnie uczynić mającą kluczowe geopolitycznie położenie i najwierniejszą w swoim wasalnym stosunku wobec Waszyngtonu Polskę.
W roli pilnujących interesów USA w naszym kraju występują obecnie konserwatywny PiS i liberalna PO, co stanowi powielenie i odbicie dwupartyjnego systemu politycznego USA. Odchylenia od obowiązującej linii ustrojowej i w zakresie polityki historycznej są tłumione w zarodku, a faktycznym suwerenem w Warszawie jest spełniająca rolę kolonialnego namiestnika Georgette Mosbacher.
Pozorna alternacja polityczna konserwatystów z PiS i liberałów z PO stabilizuje system znacznie lepiej niż partyjny monopol PZPR w czasach dominacji sowieckiej. Opozycja przeciw temu układowi zależności została zepchnięta na pozycje dysydenckie nie tylko wobec kompradorskiej elity politycznej, ale też wobec czującego się dobrze w takim upokarzającym układzie społeczeństwa.
Odmienny stosunek D. Trumpa wobec saudowskiej Arabii i takich pomiatanych europejskich kolonii USA jak Polska, Węgry, czy Ukraina, jest dowodem na wyraźnie niższy priorytet Europy Wschodniej wobec Półwyspu Arabskiego w systemie planetarnej dominacji Waszyngtonu. Dwukrotne poniżenie Andrzeja Dudy należy tu interpretować jako odpowiedź D. Trumpa na oczekiwania środowisk żydowskich USA.
Miarą tego, z jakiego rodzaju zdegenerowaną cywilizacją mamy do czynienia, jest zaś wygląd (i życiorys matrymonialny) reprezentującej Stany Zjednoczone AP ambasador G. Mosbacher – zużytego i poddawanego wielokrotnym przeróbkom, sypiącego się pomimo tego, biorobota o aparycji i uroku przekwitłej ladacznicy z podrzędnej telenoweli typu „Moda na sukces”. (R.L.)