Czy niepodległość się Polsce opłaciła?

16.11.2018

Odpowiedź na to pytanie to nie tylko kwestia rozróżnienia między aspiracjami politycznymi, a poziomem życia. To także podstawa zrozumienia, że interes narodowy niekoniecznie musi wiązać się z posiadaniem własnego państwa – ale też, że bez własnego państwa rozwojem narodowym nader trudno jest kierować. 

Niewola miała potencjał

Prawdą jest, że w realiach szybkiego rozwoju pre-kapitalistycznego Imperium Rosyjskiego – polskie klasy posiadające miały się znacznie lepiej niż w warunkach niepodległości. Po prostu – ludzie zaradni i majętni mogli osiągnąć znacznie więcej w kraju nie mającym w zasadzie granic rozwoju. I choć polska wieś i miasta nadal były biedne, poziom życia proletariatu i chłopstwa – przerażające, to jednak dynamika wzrostu gospodarczego Rosji dobrze wróżyła także i Krajowi Przywiślańskiemu, jako jego części podlegającej szybkiemu uprzemysłowieniu (aczkolwiek ziemie polskie podlegały także proporcjonalnie większym obciążeniom podatkowym niż reszta Imperium)[i]. Polacy z powodzeniem prowadzili interesy od Syberii (gdzie znajdowali się nie tylko w sytuacjach przymusowych) po pola roponośne Baku.

Również w zaborze pruskim i na Śląsku, mimo, a może dzięki rywalizacji niemieckiej, choć wspieranej administracyjnie – kapitał i praca polskie uzyskiwały większą wydajność i wykorzystywały potencjał najszybciej rozwijającego się kapitalizmu niemieckiego. I tylko nędza galicyjska nie była wymysłem literackim…

A co się stało później? Zniszczenia wojenne i niespójność młodego państwa są szeroko opisane. Równie poważnym problemem było jednak jego osamotnienie – tak geopolityczne, jak i ekonomiczne. II RP orbitowała w próżni, mając z jednej strony wojnę celną z Niemcami, a z drugiej czarną dziurę w postaci Rosji Sowieckiej. I tu wracamy do jedynego oczywistego alternatywnego scenariusza dla Dwudziestolecia – a mianowicie wsparcia przez Polski Białych Armii.

Polska w próżni

Jasne, było to psychologicznie trudne – bo dla rządzących Polską socjalistów i demokratów, a zwłaszcza dla samego Józefa Piłsudskiego- carat i jego epigoni (co traktowano bardzo rozszerzająco, większość dowódców i całe polityczne zaplecze Białych nawiązywało raczej do dziedzictwa rewolucji lutowej, a nie Romanowów) byli wrogami ideologicznymi, a nie (tylko) narodowymi, więc i nie względy narodowe kierowały polityką polską. Z tego względu to bolszewicy wydawali się ówczesnym polskim elitom z awansu towarzyszami, niedawnymi jeszcze kolegami z krakowskich i szwajcarskich kawiarni i zjazdów – słowem, mniejszym złem. Czym się to skończyło politycznie – wiemy, w 1920 r. niemal unicestwieniem państwa, w 1944 r. jego uzależnieniem. Tymczasem najwięksi nawet krytycy Rosji Białej – muszą przyznać, że przecież ideologii ani nawet kadr niepodległej Polsce by nie narzuciła. Spór między nami mógł być co najwyżej graniczny (choć w rzeczywistości nie było żadnego, a bajki o nieuznawaniu przez Białych niepodległości Polski czy zajęcia przez nas Kresów – świadczą tylko o ignorancji bajdurzących). Przede wszystkim jednak tak jak Polska była potrzebna Białej Rosji do zwycięstwa nad Czerwonymi – tak Biała Rosja byłaby potem niezbędna Polsce jako konieczny partner geopolityczny, znacznie pewniejszy od Rumunii i mniej egzotyczny od Francji, którymi musieliśmy się zadowolić w realu. Alternatywne rozważania polityczne, zwłaszcza w odniesieniu do Niemiec to jedno – jednak warto przede wszystkim podkreślić aspekt ekonomiczny. 

Rosja była dla Polski także naturalnym partnerem gospodarczym, zintegrowanym ekonomicznie z dawną Kongresówką i Kresami, mogącym również zastąpić byłemu zaborowi pruskiemu i Śląskowi utracone zaplecze niemieckie.W dodatku zaś, skoro jeszcze w czasach carskich w granicach Imperium z powodzeniem operował kapitał polski – po zwycięstwie kontrrewolucji to on mógł być kolejnym czynnikiem łączącym oba państwa.

Nieudany eksperyment II RP

Wróćmy do historii takiej, jaka się zdarzyła. Historia ekonomiczna II RP to, oprócz problemów odziedziczonych przez nowe państwo – także ciąg błędów oraz blokad, których nie umiano i/lub nie chciano przełamać. Do pierwszych należało bezwolne zgodzenie się na dyktat obcego kapitału i banków, potęgowało polską nędzę, uniemożliwiało rozwój przemysłowy i ostatecznie uzależniło faktycznie Polskę od klubu Gold Standard. Drugie – to przede wszystkim problem rolny i nadmiar ludności obcej, uniemożliwiającej awans społeczny ludności wiejskiej i rozwój rodzimego handlu. Nietrudno zauważyć, że przynajmniej część tych problemów wynikała właśnie z tej samej polskiej samotności międzynarodowej, która ostatecznie zabiła II RP politycznie i militarnie. Choć to jednak prawda bolesna i niezgodna z linią obowiązującej polityki historycznej – gdyby nie katastrofa wrześniowa wcale nie wiadomo, czy tamtej Polsce udałoby się dalej dźwigać ogrom sprzeczności społeczno-ekonomicznych i etnicznych w oczekiwaniu, aż planowanie gospodarcze i kapitalizm państwowy dadzą w końcu jakieś efekty.

Odzyskując niepodległość naród polski stracił możliwości wynikające z możliwości operowania i rozwoju w ramach innych organizmów: albo już wyżej rozwiniętych (jak Niemcy), albo wyjątkowo szybko wyrównujących stawkę do najbogatszych (jak Rosja). Jednocześnie jednak dostał do rąk własne instrumenty: walutę, podatki, cła, władzę polityczną. Z żadnego jednak niemal w pełni nie skorzystał. Gdy geopolityka odebrała nam rynki zewnętrzne – umyślnie/bezmyślnie, błędną polityką walutową i fiskalną zamroziliśmy i wyjałowiliśmy rynek własny, zaś brak śmiałości politycznej – nie pozwolił na rozładowanie wsi i zbudowanie własnych podstaw, mogących doprowadzić do dobrobytu, a w każdym razie rozpoczęcie zasypywania wielowiekowych zaległości gospodarczych.

Jesteśmy w pułapce

Dzisiejsza Polska również nie jest już bytem samodzielnym, pozostając politycznie częścią Unii Europejskiej, a gospodarczo – podwykonawcą Niemiec. Teoretycznie powinno to dawać Polakom możliwości co najmniej równie duże, jak naszym pradziadom operującym w realiach Imperium Rosyjskiego i Cesarstwa Niemieckiego, a przekłada się tylko swobodny przepływ pracowników, utrzymywanie w Polsce niewielkiego przemysłu średnio rozwiniętych technologii i zatrzymanie Polaków w pułapce średniego wzrostu i (zbyt) niskich dochodów, która nie daje nam już większych możliwości wyrwania się jakimiś cudownymi i prostymi środkami. Jesteśmy bowiem wreszcie na tyle rozwinięci, by tracić dynamikę wzrostu, a wciąż zbyt biedni, tak w porównaniu ze społeczeństwami Zachodu, jak i na miarę własnych aspiracji.Z lat 90-tych nasza produkcja przemysłowa wyszła gorzej niż po wojnie, a polski rynek wewnętrzny pozostaje nieinteresujący nawet dla naszych ekonomicznych i politycznych hegemonów. Na początku XX wieku nie jesteśmy Przywiślnie było rejonem rozwoju przemysłowego dla Rosji, Śląsk trzymał tempo niemieckie, a mimo peryferyjności gospodarczej Prus – przynajmniej rolnictwo wielkopolskie osiągało zadowalającą wydajność. Dla Unii Europejskiej nie jesteśmy jednak ani Przywiślniem wobec Rosji, ani Śląskiem w II Rzeszy – tym razem nie umiemy więc / nie mamy jak wykorzystać naszej niesuwerenności.

Źle zarządzaliśmy własną gospodarką jako państwo aspirujące do prawdziwej niepodległości. Źle też je sprzedaliśmy – i niepodległość, i gospodarkę. Per saldo nie opłaciły się więc nam ani wolność, ani niewola. Ale może do trzech razy sztuka?

Jak to jest: być niepodległym?

Mówiąc brutalnie, opuszczenie Unii Europejskiej, choć konieczne dla wyrwania się z pułapki średniego wzrostu – byłoby dla gospodarki w Polsce co najmniej równie bolesne, jak odbudowa i integracja po Wielkiej Wojnie. Nawet nacjonalizacja, inwestycje państwowe, prawdziwa polityka przemysłowa jako działania osłonowe – tylko łagodziłyby nieuchronny szok. Borykając się z nim trzeba by jeszcze uniknąć błędów popełnionych w latach 20-tych i 30-tych, a zwłaszcza tych z 90-tych –. a i to mogłoby nie wystarczyć, gdybyśmy powtórzyli największy błąd, popełniony u zarania II RP – i znów zawiśli w geopolitycznej i ekonomicznej próżni. Musimy bowiem sami być własnym zapleczem, ale i umieć znaleźć partnerów, być może na tym samym obszarze, który niegdyś z pobudek ideologicznych odpuściliśmy. Dopiero w taki sposób naród polski mógłby wreszcie dowiedzieć czemu innym niepodległość jednak się opłaca, a może nawet sprawdzić jak to jest być naprawdę niepodległym.

No chyba, że to już naprawdę nie ma dla nas żadnego znaczenia.

[i] O położeniu ekonomicznym ziem polskich w obrębie Imperium Rosyjskiego patrz więcej np.Edward StrasburgerUdział Królestwa Polskiego w finansach Rosji, Warszawa 1918, a także Renata ŚlusarskaUdział Królestwa Polskiego w finansach Rosji na przełomie XIX i XX stulecia, w: „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska”, VOL. LXV, z. 2, Lublin 2010. O sytuacji ziem polskich w Prusach: Janusz T. HryniewiczPolityczne i gospodarcze następstwa zaboru pruskiego, w: „Studia Regionalne i Lokalne”, Nr 3(13), Warszawa 2003.