O reakcjach na śmierć Darii Dugin
aria Dugin była bojownikiem Antysystemu, w związku z czym jej zabójstwo jest uderzeniem w Antysystem właśnie. Jeśli ktoś się z niego cieszy lub choćby „wyraża zrozumienie” czy po prostu zajmuje stanowisko ambiwalentne, to znaczy że z Antysystemem nie ma nic wspólnego.
Z perspektywy Antysystemu (tak więc również mojej własnej), ktoś taki jest wrogiem politycznym, niezależnie na jakie fascynacje ideowe czy historyczne by się powoływał. Nie wypowiadam się na temat sprawców, bo jeszcze ich nie znamy. FSB twierdzi, że to Ukraińcy. Ciekawe, czy złapie winnych, czy będzie jak z zabójstwem Bohdana Piaseckiego.
Reakcja polskiej opinii publicznej pokazuje prawdziwe oblicze cywilizacji łacińskiej/zachodniej, której ideolodzy próbują ją przedstawiać jako wieńczącą rozwój ludzkości, gdy tymczasem jest ona w rzeczywistości odrażającą moralną kloaką, bo czym jest radość ze śmierci młodej kobiety, która powinna być żoną i matką, piastunką ogniska domowego, a została rozerwana na strzępy w zamachu terrorystycznym?
Powyższe odnieść należy również do niewątpliwej moralnej degeneracji narodu polskiego; dziś sensem istnienia polskości jest przybierająca charakter psychotycznej monomanii rasistowska i obojętna na wszystkie względy etyczne nienawiść do Rosjan. Bezpośrednią za to odpowiedzialność ponosi PiS jako siła rządząca, za rządów której ta chorobliwa nienawiść osiągnęła poziom iście groteskowy. Problem jest jednak rozleglejszy i dotyczy spaczenia całej polskiej ideomatrycy – przyczyny tego stanu wskazałem w swoim niegdysiejszym wywiadzie dla p. Olega Hawicza.
Być może problem jest jednak jeszcze bardziej uniwersalny. Niedawno czytałem książkę Jareda Diamona „Upheaval: How Nations Cope with Crisis and Change”(recenzję postaram się napisać w najbliższych dniach). Autor analizuje tam między innymi zjawiska kryzysogenne w życiu publicznym USA. Jako jedno z nich wymienia zanik zdolności do kompromisu. Ilustruje to m.in. przykładami administracji Reagana która była zdolna do współpracy politycznej z demokratyczną większością w Kongresie oraz współczesnej sytuacji, gdy konflikt polityczny staje się coraz bardziej konfliktem zerojednykowym, w którym przeciwnicy żywią dla siebie wyłącznie nienawiść. Przykładów jest w książce zresztą więcej i dotyczą choćby „zdziczenia” relacji w środowisku naukowym.
Gdy czytałem ten rozdział, po głowie krążyła mi myśl, że zamiast jakichś „twardych” konkretów geopolitycznych, ekonomicznych, militarnych, cywilizacyjnych (liczba patentów, nagród Nobla czy coś takiego), dostałem „gadanie sentymentalnego, zdziecinniałego starca”. Coś chyba jednak jest na rzeczy, o czym świadczą wspomniane komentarze Polaków do zamachu. Autorami tych wypowiedzi są i socjaldemokraci oraz postępowa lewica (tu brak standardów moralnych mnie zupełnie nie dziwi – choćby Remigiusz Okraska niedawno popierał zrzucenie bomb atomowych na Japonię i dywanowe bombardowania Drezna przez Anglików i jankesów), i konserwatywna katolicka prawica (w sumie, też mnie tu nie dziwi), i bosakiści (ci tylko próbują się podlizać Systemowi), i też ludzie, jak by się wydawało, zachowujący pewien emocjonalny dystans.
Dla każdego normalnego człowieka jest jasne, że na wojnie zabija się ludzi walczących z bronią w ręku. Czasem giną też oczywiście przypadkowo cywile, kobiety. Gdy giną nieprzypadkowo, to jest to zbrodnia i hańba dla zabójców.
Daria Dugin była, można powiedzieć, bojownikiem słowa i pióra. Walczyła słowem i myślą, tak więc w sposób nie kłócący się z godnością kobiety. Nie mamy żadnych dowodów, że walczyła zbrojnie lub że fizycznie kogoś skrzywdziła, tak więc roztrząsanie takich ewentualności byłoby bezprzedmiotowe. Skoro zaś walczyła słowem, na froncie „wojny informacyjnej”, czy też była „propagandystką” jak by chcieli inni, to adekwatną reakcją byłaby walka z nią właśnie na właściwym jej froncie, czyli froncie idei, informacji i propagandy.
Zabójstwo w zamachu terrorystycznym wykracza już wyraźnie poza ów niepisany „kompromis” cywilizacyjny, w myśl którego zabijamy tych którzy zabijają a nie tych którzy wygłaszają pogadanki/agitki w TV, wobec kobiet zaś w ogóle nie stosujemy przemocy zbrojnej. I nie ma tu znaczenia, że w zamachu jakoby miał zginąć sam Dugin a nie jego córka, bo mówimy w tej chwili nie o zamachowcach (o tych na razie nic pewnego nie wiemy) ale o reakcji Polaków na tę śmierć (złośliwa radość). Gdyby zaś ktoś chciał przywoływać słowa Dugina o „immanentnej sprawiedliwości dziejowej” po katastrofie smoleńskiej, to porównanie też byłoby nietrafione, bo jednak Lech Kaczyński był czynnym politykiem, głową państwa, a poza tym zginął w wypadku a nie w zamachu terrorystycznym. Daria Dugin była natomiast osobą cywilną i ją zamordowano.
To odejście od niepisanego „kompromisu” cywilizacyjnego w myśl którego walczących słowem i piórem zwalcza się słowem i piórem a nie kałasznikowem, bombą lub dronem charakterystyczne jest jedynie dla cywilizacji łacińskiej/zachodniej. Kondolencje Duginowi złożył patriarcha Cyryl. Piękny komentarz, pełen odniesień do wartości rodziny i chrześcijaństwa, napisała Maria Zacharowa. Tuzy katolickiego konserwatyzmu w Polsce skaczą zaś z radości i biją brawo (choć nie wiedzą jeszcze komu).
Kiedyś było jasne, że ponad konfliktem politycznym istnieje bardziej podstawowa „ogólnoludzka” płaszczyzna dialogu. Przywódca opozycji mógł zwalczać szefa rządu, w kuluarach jednak mogli przyjaźnie ze sobą gawędzić. Rycerze mogli przerywać walkę od środy do niedzieli. Nacjonalistyczni pisarze mogli po wojnie spotkać się na obchodach rocznicowych lub iść ze sobą na piwo (autentyczny przypadek znanych mi młodych nacjonalistów chorwackiego i serbskiego z ostatnich lat).
Człowiek dzisiejszego Zachodu prowadzi jednak ze wszystkim co nie jest częścią tego Zachodu wojnę totalną, burząc jakiekolwiek wspólne płaszczyzny dialogu i płaszczyzny etyczne. Dlatego Polska ucięła jakiekolwiek kontakty z Rosją, blokuje rosyjskie media i stara się wyrugować nawet znajomość języka rosyjskiego, by nikt nie mógł nie tylko rozmawiać z Rosjanami ale nawet ich słuchać ani czytać. Dlatego IPN i wychowani przez niego nacjonaliści kopią rów nienawiści w naszych stosunkach z Białorusią, podsycając kult „Burego” w Hajnówce. Dlatego Polacy cieszą się obecnie ze śmierci młodej kobiety, tylko dlatego że była Rosjanką i córką demonizowanego w Polsce myśliciela.
Przywołany wyżej Jared Diamond widzi przyczyny zaniku kultury dialogu i kompromisu w zaniku bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, między innymi przez ekspansję mediów społecznościowych, które, dając (złudne – przynajmniej w relacjach z Systemem) poczucie anonimowości i bezkarności, otwierają przestrzeń dla eskalacji agresji, stwarzają warunki dla odczłowieczenia przeciwnika, usunięcia go poza wspólną przestrzeń etyczną, w ramach której regulujemy wzajemne stosunki zgodnie z określonymi praw(d)ami i powinnościami.
Nie jest więc chyba przypadkiem, że polski Facebook i Twitter wyglądają dziś tak, jak wyglądają (w jednym ze statusów przeczytałem, że Duginówna była „siłą żywą przeciwnika, którą należy unicestwiać” – tak się właśnie dehumanizuje ludzi „po drugiej stronie”). Umiejętnie manipulując cenzurą i algorytmami wyświetleń, w mediach tych można skutecznie nakręcać kampanie nienawiści, albo raczej pozwolić im po prostu samoczynnie, swobodnie się rozwijać. (Nota bene, przypomina mi się jeden z odcinków serialu „Czarne Lustro”, gdzie bohater odziany przez System w specjalny kostium i okulary widział w zabijanych przez siebie przeciwnikach obrzydliwe „orki”, podczas gdy w rzeczywistości byli to jacyś normalni ludzie, tyle że z wykluczonej przez System „podklasy”).
Nie twierdzę że Zachód celowo zaprojektował media społecznościowe, by doprowadzić do społecznej atomizacji i moralnej atrofii. Twierdzę, że media społecznościowe są zachodnie i że w praktyce do tego prowadzą. Cywilizacja zachodnia jest więc moralną kloaką. Polska, jako państwo mimetycznej westernizacji, jest tego najbardziej groteskową ofiarą. Teraz mamy na to wyraźne dowody.
Fot. Izviestia