Ślepy jak wiceminister
Niski poziom intelektualny i przedstawianie najbardziej antypolskich działań jako szczytów patriotyzmu - stały się znakami rozpoznawczymi rządu Prawa i Sprawiedliwości.
W objawianiu głupoty i szkodnictwie przodują szczególnie wiceministrowie, a ostatnim saltem debilale na plan pierwszy wysunął się zwłaszcza Bartosz Cichocki, podsekretarz stanu ds. bezpieczeństwa, polityki wschodniej i polityki europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.Dowcip zaś polega na tym, że - jak wcześniej ex-wiceminister Bartosz Kownacki- tak i Cichocki opowiadaniem różnych bzdur stara się zagłuszyć prawdę o życiorysie swoim i swojej rodziny, jak ulał pasujących do osławionych dziś opisów typowej "ruskiej agentury".
Deszczycę pod rynnę
Zapytany przez PAP[i]o obecny kryzys w stosunkach polsko-ukraińskich Cichocki wypalił: "Wolałbym skupić się na tych, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za odważne decyzje o uregulowaniu kwestii ekshumacji oraz miejsc pamięci". Przyznam, że nie bardzo rozumiem co pan minister chce „regulować” – skoro całokształt tych zagadnień został już precyzyjnie i zgodnie z międzynarodowymi standardami uregulowany w drodze Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Ukrainy o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych, sporządzona w Warszawie z dnia 21 marca 1994 r. Problemem pozostaje więc wyłącznie to, że Ukraina z tej umowy się nie wywiązuje i instytucjonalnie łamie jej zapisy, co powinno spotkać się ze zdecydowaną i jednoznacznie negatywną reakcją strony polskiej. Co najmniej – dyplomatyczną. Prawdę mówiąc nie mam pojęcia co po tylu skandalach tak z blokowaniem ekshumacji, jak i z próbami zniszczenia polskich miejsc pamięci na Kresach – pan ambasador Andrij Deszczyca robi jeszcze w Warszawie. Już dawno powinien zostać odprawiony do Kijowa i to z zakazem wjazdu na terytorium RP.
No chyba, że pan wiceminister w tak delikatny (?) sposób próbuje przygotować Polaków, że to rząd PiS szykuje się do „uregulowania” np. legalizacji na terytorium RP pomników UPA i innych ukraińskich zbrodniarzy – ale w takim razie niech wprost przyzna się do zdrady narodowej, zamiast bredzić coś znowu o „dojrzałym i realnym spojrzeniu twarzą w twarz” Bo banderowcowi należy patrzeć w twarz w jednej tylko sytuacji: odczytując mu wyrok i wydając komendę „Ognia!”plutonowi egzekucyjnemu.
W ogóle zaś pan wiceminister Cichocki, zaczynając od przyznania, że „nie zgadza się z tezą o poważnych trudnościach w stosunkach z Ukrainą” – udowadnia tylko, że nie nadaje się na swoje stanowisko, skoro nie widzi i nie rozumie otaczającej go rzeczywistości międzynarodowej. To jest mentalność stróża parkingowego, upierającego się, że jest bezpiecznie, choć już wszystkie auta mu z parkingu ukradli.
Jakie są priorytety polskiego (?) rządu?
Dalej – jak polski wiceminister spraw zagranicznych upierać się, że najważniejsze w relacjach z Ukrainą są kwestie Donbasu i Krymu (które zresztą już do Ukrainy nie obchodzą, a dla Polski mają znaczenie marginalne), a nie np. sytuacja Polaków zamieszkujących w obecnych granicach Ukrainy, kwestia odszkodowań za mienie obywateli RP pozostawione na Kresach, skandal z systematyczną dewastacją dóbr polskiej kultury materialnej, problemy gospodarcze – w tym szykanowanie polskiego eksportu na Ukrainę przy jednoczesnym wysyłaniu do polski skażonej żywności miliardowej wartości itp. Są dziesiątki spraw o wiele ważniejszych w codziennym obrocie dyplomatycznym, jak i o znaczeniu strategicznym niż wychwalana przez Cichockiego „współpraca na polu wojskowym”. Przepraszam, ale współpraca wojskowa z Ukrainą kończyła się dla Polski albo rozrywaniem końmi jej polskich zwolenników przez ukraińskich nacjonalistów, albo w najlepszym razie koniecznością obrony Warszawy. Za powtórzenie obu ewentualności bardzo serdecznie dziękuję, ale nie, panie ministrze!
Minister Cichocki jest także w zasadniczym błędzie chwaląc się m.in., że „na forum unijnym to Polska zabiegała o zniesienie wiz i ograniczenie barier w handlu”. Przykro mi, ale Polska i Ukraina są naturalnymi konkurentami,zwłaszcza jeśli chodzi o produkcję rolno-spożywczą, a poniekąd także na europejskim rynku pracy. W interesie Polski nie jest bynajmniej nie tyle szersze otwieranie drzwi Ukrainie i Ukraińcom – co raczej obwarowanie takich procesów, skoro już zachodzą – bezwzględnymi warunkami, przede wszystkim odnośnie uregulowania kwestii własnościowych na Kresach, w tym zagadnienia prawa posiadania ziemi na Ukrainie przez obywateli RP, a ponadto wpuszczania na rynek europejski jedynie podmiotów z udziałem kapitału unijnego, oczywiście polskiego. Skoro już Ukraińcy uparli się iść na Zachód – to niech sobie wschodnim zwyczajem siądą przed tą drogą (jak to się przydarzyło i Polakom w analogicznej sytuacji).
Rządy ludzi zakłamanych i podłych
Polska nie jest od załatwiania Ukrainie gazu, dawania pracy Ukraińcom i wypłacania im emerytur, a także organizowania zbytu na ukraińskie towary. Sorry, ale to są chyba zadania dla rządu Ukrainy, a nie Polski? No chyba, że Ukraińcy nie umieją się rządzić sami i chcieliby, żeby ktoś to robił za nich, to niech nas, Węgrów, Rumunów i Rosjan po prostu zawołają. I porozmawiamy na gruncie interesów narodowych i racji stanu, a nie chciejstwa i zaprzeczania rzeczywistości, przejawianych przez ministra Cichockiego.
On sam zresztą wydaje się być poniekąd wytłumaczony. W istocie bowiem nieważne jest czy wierzy w horrendalne bzdury i szkodnictwa, które oplata. On musi – z rodziny o komuszych kondemnatkach, z dzieciństwem w Moskwie, przecież musi być bardziej gorliwy od innych! Niestety, i właśnie tacy jak Cichocki, nie tyle nawet głupi, co po prostu podli w swym antypolskim zaślepieniu – kształtują dziś politykę wschodnią III RP…
Polska i Ukraina mają we wzajemnych relacjach poważne problemy, a te wymagają poważnych ludzi. A takich nie ma obecnie przy władzy ani w Warszawie, ani w Kijowie.