Prawosławny Logos
Intelektualna oś prawosławnej tradycji
A. Dugin - Dzień dobry! W sprawie Prawosławnego Logosu. Prawosławie jest zjawiskiem ogromnym, ma wymiar kulturowy, wymiar historyczny, wymiary: obrzędowy i teologiczny. Prawosławie jest jeszcze szersze, niż Kościół, gdyż określa etykę, moralność i zwyczaje ludowe – to cała cywilizacja. Chciałbym zwrócić uwagę na część prawosławia, którą początkowo określiłem jako prawosławny Logos. Oczywiście wiecie, że w języku greckim pojęcie „Logos” (λόγος) ma ponad 40 znaczeń - jest to i „słowo”, i „myśl”, i „uwaga”, i „wyrażenie”, i „rozważanie”. Jeśli przyjąć pierwotne rozumienie słowa „Logos”, to oznaczało ono „plony”, „żniwa”, „przechowywanie plonów w spichlerzu” – pewną czynność wynikającą z sezonu rolniczego. Jednakże wszystkie te znaczenia będą dla nas całkowicie niezrozumiałe, dopóki nie umieścimy ich w kontekście kultury greckiej, ponieważ samo słowo i pojęcie są greckie. Termin ten jest w zasadzie nieprzetłumaczalny. W językoznawstwie funkcjonuje hipoteza względności językowej Sapira-Whorfa, według której język, którym posługują się ludzie, jednocześnie kształtuje nasze postrzeganie świata i go odzwierciedla, przy czym zgodnie z tą teorią m.in. nie można dobrać w jednym języku dokładny odpowiednik słowa w innym. Zatem słowo „Logos” jest na tyle greckie, że specyfiki przecinających się linii semantycznych kultury greckiej nie da się przenieść na inny język, nawet jeśli mamy na uwadze wszystkie 40 znaczeń tego słowa.
Aby zatem po prostu mówić o Logosie Prawosławnym, musimy zapoznać się z kontekstem greckim, w przeciwnym razie nasza rozmowa będzie nieco pusta. Tutaj pojawia się niebezpieczeństwo. Czasami wydaje nam się, że wykładowca wypowiada słowa zrozumiałe, jego konstrukcje leksykalne budowane są według znanych nam reguł, co zakłada sensowność wypowiedzi, funkcjonowanie naszej wyobraźni, fantazji, skojarzeń i dlatego wydaje nam się, że jesteśmy w w tej samej przestrzeni ,co wykładowca – on mówi, ale my rozumiemy. Jeśli jednak nie będziemy mieć na uwadze etymologii i dialektyki znaczeń pojęć, którymi się posługujemy, okaże się, że nasza obecność na wykładzie była iluzoryczna. Niestety, struktura naszej wiedzy jest właśnie taka: jest powierzchowna, co oznacza, że jest odwracalna. Dlatego możemy powiedzieć: „Wiedziałem, ale zapomniałem”. Jeśli możemy coś wiedzieć, a potem zapomnieć, to nie wiedzieliśmy nic. To, co możemy poznać, a potem zapomnieć, to iluzja wiedzy. Zaakceptowaliśmy grę znaczeń semantycznych, przekonała nas retoryka. Natomiast to, co faktycznie wiemy, staje się integralną częścią mnie i po prostu nie da się o tym zapomnieć. Podobnie idea nie należy do tego, kto ją wyraził, ale do tego, kto ją rozumie. Podobnie z całą wiedzą, jak mówi Heraklit, kiedyś nie wiedział nic, ale potem zaczął wiedzieć wszystko. Osoba się postarała i zrozumiała, a teraz my wszystko rozumiemy.
Jeśli chodzi o logos prawosławny, utożsamiam go z logosem chrześcijańskim, ponieważ uważam, że wszystko, co prawosławne jest chrześcijańskie i wszystko, co chrześcijańskie, jest prawosławne. Dla mnie to jest tożsamość, ale nie-prawosławie, wręcz przeciwnie, to dewiacja, heterodoksja, inowierstwo. Nie postrzegam chrześcijaństwa jako zbiorowego zjawiska, składającego się z prawosławnych, katolików i protestantów. Jeśli porównujemy protestantyzm i katolicyzm, jestem za katolicyzmem, ale jeśli porównujemy katolicyzm i prawosławie, jestem tylko za prawosławiem. Istnieje swego rodzaju stopniowanie oddzielenia i jeśli tylko zrobimy krok w kierunku katolicyzmu, to nikt nie wie, gdzie znajdziemy się, a po protestantyzmie w ogóle są sekularyzm i inny satanizm. Oczywiście, Bóg może poprowadzić każdego na ścieżce prawdy. Kiedy w tym roku byłem na górze Atos, przeprowadziłem wywiad z dwoma mnichami, Amerykaninem i Anglikiem. Amerykanin powiedział, że kiedy przybył na górę Athos, spowiednik powiedział mu, że uczyni z niego anioła. I rzeczywiście miał taki anielski wyraz twarzy i całkowicie rosyjski wyraz twarzy, on własnoręcznie upiekł po prostu niesamowity chleb i tam nas częstował. Tak, aby Pan mógł przemienić Amerykanina w człowieka i go uratować.
Tak więc sama rozmowa o pojęciu Logosu implikuje nie jeden wykład na ten temat, ale cały cykl wykładów, ściśle mówiąc o semestrze, tylko o Logosie, bez wszelkiej specyfiki. Mam jednak nadzieję, że jesteście ludźmi wykształconymi i znacie dzieła świętych Ojców, czytaliście Platona, Arystotelesa i Plotyna, a my będziemy wychodzić z założenia o waszej znajomości podstawowych pojęć. Dlatego też chciałbym zwrócić uwagę na węższe rozumienie Logosu, w jakim będę go używał. Jeśli weźmiemy pierwszą linijkę Ewangelii Jana, przetłumaczymy ją jako „Na początku było Słowo”. Powiedzieliśmy to i wydawało się, że rozumiemy, ale w rzeczywistości to wyrażenie „Ἐν ἀρχῇ ἦν ὁ λόγος” pierwotnie istniało w języku greckim i ma czysto greckie znaczenie, różniące się od tego, jak go używamy. Oczywiście istnieje przypuszczenie, że Ewangelie zostały pierwotnie napisane w języku aramejskim, ale nie ma potwierdzenia, że było to prawdą historyczną. Jedyne Ewangelie, które do nas dotarły, to wersja grecka i późniejsze jej tłumaczenia na inne języki. Zatem ta fraza jest czymś, bez czego nie ma absolutnie chrześcijaństwa, ponieważ bez tego Logosu nie ma dogmatów, nie ma teologii, absolutnie nic. A jednocześnie modlimy się, odprawiamy rytuały, wierzymy, a czasem przynależąc do tradycji chrześcijańskiej nie wiemy, w co wierzymy, nie myślimy o tym. Nie poddajemy kompleksu tekstów teologicznych i przepisów doktrynalnych naszej wiary poważnej analizie filozoficznej.
Bardzo mi się podobało, gdy zapraszając mnie metropolita Jerzy powiedział, że prowadzicie czasopismo „Damaskiny” i że św. Jan z Damaszku jest patronem waszego seminarium. To mnie naprawdę urzekło i jest to bardzo ważne, ponieważ „Damaskiny” są być może najbardziej wyraźnym przedstawicielem chrześcijańskiego Logosu. A poważne, dokładne przestudiowanie „Damaskinów” jest moim zdaniem warunkiem koniecznym, bynajmniej nie wystarczającym, ale absolutnie niezbędnym, aby uważać się za chrześcijanina. Osoba, która nie zna dzieł św. Jana z Damaszku, jest absolutnie oddalona od tradycji chrześcijańskiej. Oczywiście dzięki łasce Bożej można zostać zbawionym nawet bez czytania tekstów patrystycznych; jest to prawda, ponieważ chrześcijaństwo jest tradycją wszechobejmującą, z którą można połączyć z różnych stron. Jeśli mówimy jednak o tych, którzy postrzegają chrześcijaństwo jako coś mądrego, nie tylko aktywnego, nie tylko moralnego, ale także intelektualnego, a dla każdej osoby otrzymującej wykształcenie teologiczne jest to konieczne, dla nich „Damaskiny” są autorem absolutnie niezbędnym do zrozumienia tego, o czym mówimy.
Wróćmy więc do Prawosławnego Logosu. Jest to swego rodzaju oś intelektualna tradycji chrześcijańskiej. I tu od razu pojawia się następny punkt. Oto tradycja chrześcijańska, do której tradycji należy Logos chrześcijański? Odpowiecie mi, że jest on uniwersalny. Ta odpowiedź jest prawidłowa, w istocie jest uniwersalny, ale w bardzo specyficznym sensie. Podobnie jak przed Chrystusem, istniał jeden naród wybrany, żydzi, którzy z jednej strony stanowią naród odrębny, który zawarł przymierze z Bogiem, a jednocześnie stanowią wszechnaród. Jeśli bowiem Bóg zawrze swoje Przymierze z jednym narodem, to naród ten przestaje być „jednym z”, staje się narodem jedynym. Dlatego z punktu widzenia religii Objawienia są Żydzi i wszyscy wokół nich, a kiedy wszyscy wokół nich chcą stać się ludźmi, muszą stać się żydami. Tak przedstawia się sytuacja przed Chrystusem. Kiedy Chrystus przyjdzie, inny naród stanie się narodem wybranym. Który? Oczywiście, naród chrześcijański, Kościół. Naród ten faktycznie tworzy Nowy Izrael, który staje się narodem wybranym. Dlatego Kościół staje się przedstawicielem wszystkich innych narodów, które nie są jeszcze chrześcijanami. O ile przed Chrystusem można było powiedzieć, że są żydzi i ci, którzy jeszcze żydami nie są, goje. Zatem po Chrystusie możemy powiedzieć, że są chrześcijanie i tacy, którzy jeszcze nie są chrześcijanami. Wobec tego po Chrystusie ludzie mogą przyjść do Boga poprzez Kościół; poza Kościołem nie ma zbawienia, tj. stając się chrześcijaninem na początku jako człowiek, a potem dostając zbawienie. Oczywiście są wyjątki, ale jest to norma. Dlatego, aby znaleźć Boga, trzeba najpierw zostać chrześcijaninem, a potem zrozumieć, co to jest. A kiedy na przykład muzułmanie mówią, że z ich punktu widzenia mamy tylko Boga, z naszego punktu widzenia tak nie jest: Bóg jest Trójcą i jest otwarty tylko dla chrześcijan i tylko chrześcijanin, zwracając się do Boga, zwraca się do Boga, który jest, do Boga żywego. A inne narody i inne religie, które myślą, że zwracają się do Boga, z naszego punktu widzenia zwracają się do kogoś innego. W związku z tym chrześcijaństwo reprezentuje rodzaj uniwersalnej bramy, oczywiście cała ludzkość jest większa, niż chrześcijaństwo, ale to chrześcijanie są narodem wybranym.
Jednocześnie w tym człowieczeństwie chrześcijańskim jest coś fundamentalnego i istotnego, coś, co jest jego centrum i osią – jest to Prawosławny Logos. Tzn. tym, wokół którego kręci się życie chrześcijan jako narodu. Oczywiście z religijno-emocjonalnego punktu widzenia wiemy, że tym Logosem jest nasz Pan Jezus Chrystus. Taki stosunek także przybliża nas do Logosu i to też jest droga. Jest jednak coś w tradycji chrześcijańskiej, co ma bardziej bezpośredni i prosty stosunek z Chrystusem, jest to dziedzina zwana teologią,. Tutaj teologia jest tym, co bada chrześcijański Logos i jest do niego adresowana nie tylko przez wszystkie strony istoty, ale przede wszystkim przez Umysł, po drugie przez Duszę i po trzecie przez Ciało. Zatem człowiek jest trychotomiczny, według świętego apostoła Pawła ma on Ducha, Duszę i Ciało. Można i należy służyć Bogu swoim ciałem, tj. przestrzegając wszelkich zasad i przepisów moralnych, można służyć Bogu duszą, tj. emocjonalnie, psychicznie będąc mu oddanym, i możesz służyć Bogu swoim umysłem, a to wszystko nie jest ze sobą sprzeczne, ale umysł jest wyższy.
Góra Athos – miejsce bitwy dwóch Logosów
Jak wiecie, w tym roku przypada okrągła data – 1000. rocznica rosyjskiej obecności na górze Athos. Odwiedziłem tam w tym roku i ponownie przeczytałem teksty starca Safronowa (Sacharowa) o św. Silouanie z Athos, który był jego mentorem. Czytanie literatury teologicznej na Atosie jest czymś absolutnie niesamowitym, ponieważ następuje koncentracja duchowej obecności chrześcijan, odczuwa się tam obecność Najświętszej Theotokos, a kiedy czytamy tam księgi teologiczne, nabierają one szczególnego znaczenia, ich treść jest tam ujawnione. I tak przeczytane tam teksty Safronowa (Sacharowa) ukazały mi się w zupełnie innym świetle. Przede wszystkim zwróciłem uwagę na znaczenie jednego momentu, było takie zdanie: „Umysł walczy z umysłem”. Jest to, moim zdaniem, idea fundamentalna. To zdanie przybliża nas do istoty Prawosławnego Logosu. „Umysł walczy z umysłem”. W rzeczywistości nasza walka, droga chrześcijańska, praca monastyczna jest przede wszystkim walką umysłu. Po drugie, jest to walka duszy i dopiero po trzecie, jest to walka z pewnymi wadami cielesnymi. Hierarchia ta wynika z trychotomicznego wyobrażenia o osobie oraz faktu, że najważniejszy jest Umysł lub Duch (a to niemal synonimy w kulturze prawosławnej). Umysł jest ubrany w psychologiczne emocje, doświadczenia i różne inne formy bytu, a Dusza z kolei jest ubrana w Ciało.
Co starzec Silouan chce nam powiedzieć? Kiedy mówi, że mnich nie walczy z namiętnościami w sensie emocjonalnym, a zwłaszcza z aspiracjami cielesnymi, mnich walczy z umysłem. W rzeczywistości Umysł sprzeciwia się nam, ale nie naszemu umysłowi, ale boskiemu Umysłowi. Dlatego ludzka świadomość, ludzka istota, cel ludzkiej duszy są umiejscowione w punkcie, który jest w równej odległości pomiędzy dwoma Umysłami, pomiędzy dwoma Logosami, jeśli wolicie. Pomiędzy boskim Umysłem, który nam pomaga, a bez którego nasza dusza pozostaje ciemna i bezmyślna, a diabelskim Umysłem, który atakuje nas z zewnątrz. I bardzo interesujące jest to, że jeśli nasza walka jest walką pomiędzy Umysłem a Umysłem, to my sami, człowiek jako całość, nie jesteśmy ciałem, nie duszą, ale momentem tej walki Umysłu. Co to znaczy? Nie oznacza to, że mamy jakiś odrębny Umysł; zasadniczo nie ma tutaj naszego ludzkiego Umysłu. Tam, gdzie nie działa w nas boski Umysł, tam działa diabelski Umysł. Dlatego dusza ludzka jest polem, F. Dostojewski pięknie o tym mówił: „serce ludzkie jest polem bitwy między Bogiem a diabłem” i nigdy nie uda nam się pokonać Umysłu diabła, który będzie ubrany zarówno w cielesne formy pokus, jak i w psychiczne pokusy, namiętności itp., jeśli przez działanie boskiego Umysłu nie przyjdą do nas i w nas. Jest to główne znaczenie chrześcijaństwa. Innymi słowy, my jako ludzie, wszystko, co w nas najcenniejsze, wszystko, co w nas najważniejsze, wszystko, co w nas najbardziej nieśmiertelne, dzięki czego istniejemy i czym ostatecznie jesteśmy, jest jedynie miejscem, w którym ta walka Umysłów mają miejsce. Tak więc w rzeczywistości koncepcja Logosu, jako Umysłu w jednej ze swoich definicji, nie staje się jedynym Umysłem, ale, jeśli wolicie, procesem konfliktowo-logicznej walki. Człowiek nie jest nawet miejscem walki, on jest walką. Człowiek jest procesem walki pomiędzy dwoma Logosami. Boski, zbawienny, świetlisty Logos z czarnym, upadłym Logosem. I właśnie to upadły Logos odwraca naszą uwagę od prawdziwego, Prawosławnego Logosu; on przyciąga naszą uwagę.
I tutaj staje się jasne, dlaczego mówimy o Athosie. W końcu czym jest Athos? Jest to państwo, które ma zupełnie unikalne właściwości. Po pierwsze, nie ma w nim kobiet. Jest to państwo mężczyzn, a ponieważ żyją tam tylko mężczyzni, to w tym państwie tysięcy lat nikt nie rodzi się, tylko wszyscy tam umierają. Jest to państwo mężczyzn i państwo śmierci. A mnisi, którzy przybywają na Świętą Górę i uwalniają się nie tylko od fizycznych zmartwień świata, starają się uwolnić również – raz - od psychologicznego zaangażowania między ludźmi i – dwa – w relacji między człowiekiem a otaczającym go światem. Dlatego całkowicie skupiają całą swoją uwagę na tej bitwie umysłu. Wracają do własnego centrum, aby być tylko tym miejscem, w którym toczy się bitwa Logosów. Boski Logos z upadłym Logosem, z Dennicą. Dlatego Athos jest miejscem bitwy tych dwóch Logosów. I nic poza tymi dwoma Logosami, poza odwoływaniem się do Boskiego Logosu i atakami ze strony diabelskiego Logosu, nie zaciemnia życia mnicha. To ciągła walka. Athos nie jest błogim punktem jakiejś przyjemności, gdzie ludzie odsuwają się od świata, aby oddać się cichej, spokojnej kontemplacji. To prawdziwe pole bitwy, i to najcięższa bitwa. Pojechaliśmy tam do Karoulii, to taka stroma ściana nad morzem, gdzie nie ma zupełnie nic poza domami składającymi się z kilku patyków, prawie jaskinią, gniazdem, tam mieszkają prawosławni mnisi i ci mnisi nie mają nic, wszyscy mają ten sam krój ubrania, trzy tablice i kubek, a bogatszej egzystencji, pełniejszej istoty, głębszej i bogatszej egzystencji, niż ci mnisi po prostu nie da się sobie wyobrazić. Jest to najbardziej skrajna forma duchowego luksusu człowieka, ponieważ jest on sam ze sobą i w pełni staje się miejscem, w którym toczy się walka umysłów. „Umysł walczy z umysłem” – Athos jest miejscem, w którym staje się to niezwykle jasne. I tam właśnie staje się zrozumiała moc i siła prawosławnego Logosu, która jest bardziej fundamentalna, niż jaśniejąca w promieniach wschodzącego słońca góra Athos. Ta Święta Góra jest widzialnym symbolem Logosu. Istnieje legenda klasztorna, że na tej górze Chrystus był kuszony przez diabła. Z punktu widzenia historii i geografii jest to rzecz nie do pomyślenia, ale właśnie to chcieli powiedzieć. Gdzie człowiek zwraca się do własnego serca, do własnej głębi, do własnego umysłu, tam jest ta „Góra Athos”, tam ma miejsce główne kuszenie człowieka przez diabła. I ta pokusa sama w sobie jest bitwą, i to jest walka, w której te dwie Zasady, dwa Logosy uczestniczą poprzez osobę – oświecony, boski Umysł i Umysł otchłani, Logos piekła.
O doświadczeniu mistycznym
Dlatego szczególne miejsce w tej walce zajmuje szczególne doświadczenie, duchowe lub religijne, którego człowiek może doświadczyć, doświadczenie mistyczne. Bardzo ważne jest tutaj, aby przede wszystkim dokonać „rozróżnienia duchów” – różnicy w strukturach doświadczenia mistycznego. Faktem jest, że w obliczu mistycznej pełni diabła jest to odczucie mistyczne, które poszerza nasze rozumienie rzeczywistości, a co więcej, nasze doświadczenie znacznie się poszerza, gdy dotkniemy czegoś boskiego. Naprawdę liczy się to, że istnieje różnica między świętością a kapłanem lub między sakralnością a świętością. Sakralne doświadczenie mistyczne to nie tylko styczność ze świętością, to także styczność ze złem nadprzyrodzonym. „Sakralność” obejmuje doświadczenie diabła i doświadczenie Boga, a „świętość” obejmuje tylko to, co boskie. Dlatego doświadczenie mistyczne może mieć bardzo złożoną strukturę.
Drugą rzeczą, którą chciałbym powiedzieć, jest to, że istnieją dwa podstawowe typy doświadczenia mistycznego. Jedno wiąże się z duszą, kiedy dusza rozszerza się, staje się niezależna od ciała, jak we śnie. Jeśli poszerzymy możliwości duszy, możemy otworzyć przed sobą niemal nieograniczone, niesamowite doznania siebie i świata, nieskończenie przekraczające doświadczenie ciała. Silne przeżycie emocjonalne może całkowicie zmienić człowieka. A jednak to tylko połowa tego, co jest możliwe. Drugie doświadczenie to duchowe doświadczenie Logosu. Moc ducha tak bardzo przewyższa moc duszy, że wystarczy jeden mikroskopijny mistyczny udział Logosu, aby przewyższyć najbardziej niewiarygodne doznanie mistyczne duszy. Najwyższym doświadczeniem mistycznym jest doświadczenie wieczności i aby doznać doświadczenia wieczności, człowiek musi być bardzo czysty, skupiony i cały. Nie powinien się bawić, powinien być skoncentrowany. Na świecie jest to praktycznie niemożliwe, dlatego ludzie wstępują w monastycyzm, aby zdobyć to mistyczne doświadczenie wieczności. Jest to również bardzo trudne, w większości pustelnicy doświadczają diabelskich doświadczeń mistycznych, a dopiero potem spotykają Boga. A moim zdaniem o wiele ważniejsze jest podążanie za prawosławnym Logosem, niż poszukiwanie doznań mistycznych. Doświadczenie mistyczne może prowadzić do rozdętego ego; nie ma nic bardziej antyprawosławnego i antyrosyjskiego. Przeżycie niezwykłego doświadczenia mistycznego i duchowego może bowiem zrodzić myśl, która sama w sobie jest niebezpieczna, że jesteś lepszy od innych, jest to piekielne, szatańskie. Jeśli do nas przyjdzie, to zgodnie ze słowami króla Dawida powinniśmy powiedzieć: „Ani nam, Panie, ani nam”, to jest przede wszystkim Twoje doświadczenie, Twoje objawienie, Twoja czystość i Twoje piękno. Nie jesteśmy tego godni, ale przy takiej pokorze i poświęceniu jest to możliwe. Doświadczenie mistyczne jest realne i dlatego potencjalnie niebezpieczne istnieje, ale należy z nim zachować szczególną ostrożność.
Apologia monastycyzmu
Co we świecie, jeśli ujrzymy? A co z prawosławnym Logosem i jego czystością we świecie? Tutaj pojawia się kolejny punkt, odchodzimy od czystości ascetycznej obecności, zwróćmy uwagę – od mądrego postępowania, mnich to ten, którego przede wszystkim można nazwać chrześcijaninem i człowiekiem. Mnich jest doskonałym człowiekiem, jesteśmy ludźmi częściowymi. Monastycyzm jest wzniesieniem się do istoty ludzkiego archetypu; w rzeczywistości tylko mnich jest pełnoprawnym człowiekiem. Cała reszta to podludzie, gdyż są podmnichami, gdyż tylko mnich wypełnia przeznaczenie ludzkości. Podąża drogą zbawienia, przebóstwienia. Jest miejscem w sensie dosłownym, w którym toczy się bitwa Logosów. Na świecie następuje kolejny, interesujący moment. To, co mnich bezpośrednio postrzega jako istotę diabła, a diabeł jest Anty-Logosem, wówczas w naszym świecie ten piekielny Logos jawi się nam, laikom, jako wiele przedmiotów, które nas rozpraszają. Można je ucieleśniać w pasji, w lenistwie, w przeciążeniu emocjonalnym: martwimy się o to czy tamto, jesteśmy ciągle zaangażowani, to nas obraziło, coś nam się nie podoba, było nam smutno, czuliśmy się szczęśliwi, albo w myśli, refleksje, zmartwienia. Cała ta ogromna liczba elementów to nic innego, jak diabeł rozproszony w różnych odłamkach, który tak naprawdę zajmuje się tylko tym, abyśmy nie skupiali się na jednej rzeczy, na tej samej „górze”, która jest w nas, która jest punktem, stycznością walki dwóch Logosów. Tak naprawdę to świat nie pozwala nam skupić się na Logosie. I pod tym względem mnich, który odrzuca wszelkie doczesne troski, nie jest uwolniony od diabła, o nie. Wręcz przeciwnie, mnich czyni diabła silnym, pełnym, sprawia, że jego obecność jest absolutnie czysta. Diabeł nie kryje się już pod przykrywką jakiegoś przyciągania, lenistwa i innych ludzi. Diabeł przychodzi sam, jako Umysł, który sprzeciwia się Umysłowi Chrystusa i nieustannie toczy walkę z Prawosławnym Logosem. Jak powiedział mi biskup Pankratij, opat klasztoru Walaam. Mówi, że jestem odważną osobą, wiele razy mieszkałem samotnie w różnych opuszczonych miejscach jako osoba duchowa. I nagle, pewnego dnia na górze Athos, w swojej celi, zaatakował go szaleńczy strach, bez żadnego powodu, i zacząłem blednąć. A strach, którego człowiek doświadcza bez powodu, jest prawdziwym strachem. Jeśli strach ma powody, to nie jest straszny, ponieważ tak naprawdę straszny jest diabeł w jego najczystszej postaci, a wszystko inne jest w porównaniu z nim drobnostką.
Im bardziej mnich uwalnia się od wszystkiego innego, niż jego umysł, im prostsza jest egzystencja, tym bardziej człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest tylko punktem myślenia i w tym momencie rozpoczyna się bój. Okazuje się zatem, dlaczego nie boimy się świata? Ponieważ szatan jest w nim rozproszony, stopniowo jest on w tym, w tamtym i łatwo jest nam go znieść, świat jest jakby akceptowanym wśród nas satanizmem. Kiedy zostajemy sami, znajdujemy się sam na sam z diabłem. A oto druga formuła Silouana z Athosa – „Trzymaj umysł w piekle i nie rozpaczaj”. Skąd pochodzi to wyrażenie? I tak Pan, ukazując się Silouanowi z Athos, pocieszał go w walce z diabłem. Powiedział „Bądź skromny, zrozum, że sam nie jesteś w stanie wytrzymać walki z diabłem, twoja dusza jest za słaba, gdyż diabeł jest dawnym aniołem światłości, upadł, ale jest istotą inteligentną, ty jesteś mnichem, po prostu człowiekiem. Potrzebujesz wsparcia kogoś wyższego od ciebie, kto nie jest tobą, Twojego Zbawiciela, Tego, który jest Centrum i Osią Prawosławnego Logosu, tj. Chrystusa”. Na początku jednak mnich w swojej walce staje twarzą w twarz z Anty-Logosem, jest on zorganizowany inaczej i odwodzi nas od skupienia się na prawdziwym Prawosławnym Logosie.
Jeśli chodzi o wyrażenia „nadczłowiek” czy „podczłowiek”, mówimy oczywiście o metaforach, nie przywiązuję do tego znaczenia pojęciowego, bliższe mi są pojęcia standardów antropologicznych. Jeśli chodzi o nasz wybór. Słuchajcie, jeśli popełnimy jakiś zły czyn, ściśle mówiąc, źródłem tego złego czynu z punktu widzenia prawosławnej ascezy nigdy nie jesteśmy my sami, w pełnym tego słowa znaczeniu. A jeśli mówimy, że zło, które stworzyliśmy, trwa od początku do końca naszego dzieła, oznacza to, że utożsamiamy się z diabłem, gdyż ojcem zła jest diabeł. Nie jesteśmy jednak diabłem, jesteśmy przez niego oszukiwani. Diabeł zawsze wypycha nas na zewnątrz, abyśmy robili złe rzeczy, możemy się mu oprzeć i to jest nasza godność, ale – tutaj bardzo interesująca kwestia - zło, gdyby pochodziło całkowicie od nas, byłoby nie do naprawienia. Zło jest czymś, z czym się zgadzamy, świadomie lub nieświadomie, ale człowiek nie jest sprawcą zła. Jeśli wierzymy, że jest on w stanie pokonać samego diabła, oznacza to, że już przegraliśmy. Bóg działa za nas; bez Boga nie możemy nic zrobić. Być miejscem bitwy Umysłów oznacza mieć ludzką godność, wartość i odpowiedzialność, ponieważ wszystkie inne demony i anioły już zdecydowały o wyborze stron, a my teraz decydujemy. Jesteśmy ludźmi i dlatego jesteśmy miejscem bitwy, zawsze jesteśmy na krawędzi. Jeśli nie dążymy do boskości, popadamy w szatańskość. Ludzkość to bardzo cienka linia i nie da się na niej „usiąść”, jeśli nie z Bogiem, to z diabłem. I nie jest to bynajmniej minimalizacja godności ludzkiej i nie zdjęcie odpowiedzialności za podejmowanie decyzji, ale wręcz przeciwnie, to właśnie ta koncepcja osoby jako stałego, intensywnego procesu wyboru; jest to człowiek, który jest nie esencją, ale procesem, w którym kryje się zarówno cała jego godność, jak i niewyobrażalna sprawiedliwa wolność.
Oczywiście małżeństwo jest sakramentem i święci ojcowie zastanawiając się, czy sakramentem nazwać monastycyzm, czy małżeństwo, nazywali je małżeństwem. A ci, którzy nie mogą być mnichami, powinni wyjść za mąż, to jest cudowne. Monastycyzm jest po prostu jeszcze wyższy, oznacza bycie człowiekiem doskonałym. Wszystkie te wytyczne, które określają zasady postępowania świeckiego, są kopią reguł monastycznych, a w Rosyjskim Kościele Prawosławnym nie było żadnych reguł dla świeckich, była tylko jedna reguła monastyczna. Dlatego ideałem w etyce jest monastycyzm. To my chodzimy do mnichów po radę, a nie oni przychodzą do nas. Ta solidarność z zakonem monastycznym jest bardzo ważną cechą chrześcijaństwa. Dla kogoś, kto ze względu na słabość nie mógł zostać mnichem, otrzymuje rodzinę, żonę – to też jest forma pracy, tyle że ta praca jest rozproszona, a nie tak skupiona. Dobro i zło świeckiego są łagodniejsze; wielu naszych ludzi zostało mnichami na starość. Nie oznacza to, że wszyscy muszą zostać mnichami, tylko ci, którzy chcą naprawdę stać się ludźmi. Często ważne jest nie tyle ucieleśnienie czegoś, ile uznanie tego za prawdę. Słychać takie wezwania – mówią, że jeśli nie możemy czegoś spełnić, zmieńmy normę, a potem zmieniajmy ją jeszcze raz i jeszcze raz, aż w końcu w ogóle tę normę stracimy. Ten pasek powinien zawsze być w naszej pamięci, jestem członkiem rodziny, większość z nas również, co oznacza, że ci, którzy mogli zostać mnichami, stali się nim dla mnie, dla was. Normą jest monastycyzm, co swoją drogą jest ważne, mnisi nie są zakonem eklezjologicznym, są ludźmi świeckimi, nie wchodzą w skład duchowieństwa. To są świeccy, to są po prostu prawdziwi świeccy, to są prawdziwi ludzie. I wszyscy inni też są dobrzy.
O sądach i prawdzie
Prawosławie to ortodoksja (ὀρθοδοξία), wiecie o tym. „Orto” (ὀρθός) oznacza prosto, poprawnie i „doxksa” (δόξα) - tutaj wszystko jest bardziej skomplikowane, to ten sam rdzeń, co w słowie dogma (δόγμα) oznaczającym „osąd” i „doceo”(δοκέω) oznaczającym „wydawać się” (stąd sekta doketów). Słowu „doxa” („wydawać się/osąd”) przeciwstawia się w języku greckim słowo „aletheia” (ἀλήθει) – „prawda”. Prawda i „doxa” to zupełnie różne rzeczy, ponieważ prawda jest czymś absolutnym, a „doksa” jest czymś względnym. Istnieje zatem poprawny osąd względny (doksa) i błędna heterodoksja (ἑτεροδοξία), „inny, odmienny osąd”. Jest to bardzo ważne. W kulturze greckiej „doxa”-osąd oznaczała jakąś wiedzę nieabsolutną, zawsze względną, zawsze częściowo poprawną, częściowo fałszywą, która mogła być zorientowana na „aletheia”-prawdę – wtedy jest to ortodoksja, słuszny osąd. Jednakże samo w sobie nie jest to jeszcze Prawdą. „Doxa” jest tylko oznaką czegoś. Istnieje różnica pomiędzy moim gestem wskazania i powiedzenia „to jest książka” a samą książką. „Doxa” jest zawsze wskazówką, może nie być prawidłowa, w takim przypadku będzie to heterodoksja. Tak czy inaczej jednak nie wpływa to na książkę, na to, co o niej myślimy i jakie mamy o niej zdanie, nie wpływa to na prawdę. Ortodoksja jest zatem wskazaniem prawdy, ale nie samej prawdy. Wskazanie i osiągnięcie rezultatu tej ścieżki to nie to samo. Jest znak „Tam jest Moskwa” - prawda? Prawidłowo! Znakiem jednak nie jest sama Moskwa i dopóki do niej nie dotrzemy, nie wiadomo, co spotkamy, gdzie wylądujemy, a może w ogóle nie będziemy chcieli tam jechać i tak czy inaczej nie dostaniemy się do naszego celu. Jednocześnie będziemy ortodoksyjni, tj. na właściwej ścieżce, ale możemy nigdy nie dotrzeć do prawdy. Choć prawda nadal będzie w tym samym miejscu, a wskazówka będzie wskazywała właściwy kierunek.
Prawosławny Logos to coś więcej, niż wskazanie właściwego kierunku. To także wyobrażenie o istocie „ousia” (οὐσία) tego, do czego jesteśmy powołani. Dlatego Prawosławny Logos jest najbardziej podstawową i najważniejszą treścią nauczania chrześcijańskiego. Jest to zasadniczy wyraz chrześcijaństwa, będący kluczem do jego dogmatów – opinii, słusznych, lecz wciąż jedynie wskazań co do istoty chrześcijaństwa. Prawosławie ma wymiar cielesny – wyrażający się w rytuałach, bywa czasem i duchowym, a czasem Logosem, odwołującym się do naszego umysłu. Prawosławnemu Logosowi przeciwstawia się heterodoksyjny Logos, także Umysł, także koncepcja, zbiór intelektualnych konstruktów, zorganizowanych jedynie za pomocą przeciwnego znaku. Dlatego też, gdy mówimy, że naszemu prawosławnemu myśleniu sprzeciwiają się namiętności, a jeszcze bardziej źli ludzie, państwa, złoczyńcy, spiskowcy, zwalniamy się z odpowiedzialności za walkę Umysłów. Logos jest podstawą każdej logicznej konstrukcji, można go racjonalnie opisać, Jan z Damaszku przywiązuje do tego ogromną wagę, wpajając mu właściwy sposób myślenia. Dlatego Logos prawosławny można opisać w kategoriach intelektualnych, podobnie jak Logos heterodoksyjny.
Jakie są wskaźniki tego, co w naszym współczesnym życiu jest wskaźnikiem Logosu Prawosławnego, a co Logosu heterodoksyjnego? Na przykład chrześcijaństwo mówi, że dusza jest nieśmiertelna, a współczesny świat twierdzi, że ludzka psychika żyje razem z ciałem, po czym „kręci się” wokół zwłok jeszcze przez jakiś czas i rozprasza się. Chrześcijaństwo mówi, że Bóg stworzył człowieka, współczesna nauka mówi, że sam człowiek powstał z muszli, cząsteczek, małp przodków i tamtych czasów. Istnieje więc wiele sprzeczności pomiędzy chrześcijańskim Logosem a Antychrystem. Jeśli spojrzymy na to, co mówią nam w szkole lub na uniwersytecie, co mówią nam w telewizji, co mówią nam nasi rodzice lub znajomi, zobaczymy, że żyjemy w antyprawosławnym wszechświecie, gdzie antychrześcijaństwo jest rozproszone we wszystkich punktach naszej kultury. Tak naprawdę wszystko, co nas rozprasza, to diabeł, ale możemy to z łatwością znieść, ponieważ wszędzie jest go mało, więc tego nie zauważamy i dlatego jesteśmy jego niewolnikami. Kiedy próbujemy się od tego uwolnić, w jednym miejscu słyszymy jedno, w innym drugie i jeśli nie jest to czas prześladowań, jesteśmy gotowi na kompromis, akceptujemy jedno i drugie.
Wymiar polityczny Logosu
Logos jest tą strukturą, na której zbudowane są wszystkie aspekty życia. Tak jak istnieją normatywy antropologiczne czy etyczne, istnieje również normatyw polityczny. Społeczeństwo chrześcijańskie może jest różne, ale skłania się ku swojej prawosławnej koncepcji ustroju politycznego. Co więcej, nie chodzi tu o nadanie prawosławiu charakteru politycznego, ale o ustanowienie pewnej struktury, która byłaby normatywna dla prawosławnej tradycji rosyjskiej. Są na to dwa aspekty. Athonicka, grecka republika monastyczna to Ouranonopolis, miasto niebiańskie, wzór ustroju politycznego, stan absolutnej równości. I tak na przykład w klasztorze Iveron na Górze Athos nie ma opata; w miejscu krzesła opata znajduje się ikona Najświętszej Theotokos, która jest przeoryszą Góry Athos. Tj. tam wszyscy są jednością, nie ma „woli władzy”, nie ma podporządkowania, gdzie wszyscy są sobie nawzajem sługami, braćmi i wszyscy ludzie stanowią jedną całość. Góra Athos, jako republika, na której czele stoi Najświętsza Bogurodzica, jest politycznym ideałem prawosławia. To nie przypadek, że cesarz Aleksiej Komnen nadał Athosowi status niezależności od patriarchy Konstantynopola. Taki był model polityczny dla całego imperium chrześcijańskiego.
Drugi normatywny model struktury politycznej nazywany jest symfonią władz lub doktryną imperium prawosławnego. Tylko imperium jest normatywnym typem struktury państwa prawosławnego, gdzie cesarz istnieje jako zewnętrzny biskup spraw Kościoła, jak sam siebie nazywał Konstantyn Wielki, a patriarcha - jako duchowa głowa. Ta współpraca prawosławnego cara-basileusa z patriarchą i monastycyzm jako wzór, na który obaj patrzą i starają się naśladować. Następnie są odstępstwa. To 1000-letnie królestwo, inaczej doktryna chiliazmu, było interpretowane przez naszych świętych starszych jako czas istnienia w imperium, kiedy ujarzmiono polityczny Logos diabła (demokracja, ochlokracja, kapitalizm, bezbożny socjalizm). To nie przypadek, że kiedy upadło Imperium Bizantyjskie, ludy prawosławne zaczęły stosować, każdy w stosunku do siebie, doktrynę translatio imperii – doktrynę metafizycznego przejścia centralnego państwa światowego do własnego kraju, w naszym kraju jest to koncepcja „Moskwy – Trzeciego Rzymu”.
My, jako chrześcijanie, możemy dostosować się do różnych form politycznych, nie oznacza to, że staliśmy się mniej chrześcijanami, ale musimy zdecydowanie wiedzieć, nie mniej niż muzułmanie, którzy upierają się przy swoim kalifacie, chociaż mamy inne metody, że, wręcz przeciwnie, nasza droga jest ofiarna. Musimy jednak mocno wiedzieć, że dopóki nie żyjemy w imperium prawosławnym, nie odpowiadamy prawosławnemu wymiarowi politycznemu Logosu. Polityczne „tak” chrześcijanina to imperium prawosławne, nie dlatego, że ja czy ty tego chcemy, czy nie, ale dlatego, że jest to normą. Z pewnością nie jest to panaceum, ale jest to po prostu normalny układ hierarchiczny. Teraz mówi się o niedopuszczalności połączenia Państwa i Kościoła; jest to pogląd zasadniczo błędny, zjednoczenie jest konieczne, ale nie na warunkach państwa, ale na warunkach prawosławia. Niech to zabrzmi nie politycznie poprawne, wszakże cała ta poprawność polityczna to nawet nie osąd, ale po prostu nonsens. Chrystus został ukrzyżowany na mocy demokratycznej decyzji większości, dlatego nawet Piłat ze względu na poprawność polityczną nie odważył się sprzeciwić większości, choć wiedział, że Chrystus nie jest winny. Większość zawsze się myli, nawet jedna z zasad marketingu tak mówi. Tak więc chrześcijański Logos można zastosować do wszystkiego i sami musimy to jasno zrozumieć i wiedzieć, że ostatecznie najwyższą formą jest monastyczny system polityczny, w którym wszystko dla wszystkich jest jednakowe, nikt niczego nie posiada i jednocześnie z tym monarchia prawosławna oparta na symfonii władz, władzach symfonicznych, jest drugą formą co do ważności, wszystko inne to odstępstwa.
Ogólnie rzecz biorąc, wierzę, że w Rosji opamiętamy się znacznie szybciej niż w jakiejkolwiek innej kulturze, ale w tym celu musimy się postarać. Nie powinniśmy cierpieć z powodu arogancji; możemy wiele zrobić, ponieważ mamy ogromną koncentrację możliwości. Kiedy byłem na Górze Athos, myślałem, że rosyjscy mnisi tam naśladują Greków, ale rosyjscy mnisi nie znają tych ograniczeń i konwencji, które znają greccy mnisi, więc Rosjanie osiągają świętość prosto z energii, w to wszystko wierzą, a Grecy mają warstwę kultury, wyrafinowania. Ta nasza szczerość została zachowana zwłaszcza w regionach, w mniejszym stopniu w stolicy, ale naprawdę ją doceniam. Wszystko to jednak rekompensuje nasze patologiczne lenistwo. Jesteśmy wspaniałymi, absolutnie genialnymi ludźmi, ale dlaczego wszyscy jesteśmy tacy leniwi? A jeśli pójdziemy do przodu, zwłaszcza w ośrodkach intelektualnych i religijnych naszego kraju, na pewno nie będziemy się o nic martwić.
Ontologia Wieczności
Długo zastanawiałem się, jaka jest najczystsza forma wyrażenia przeciwieństwa dwóch Logosów i doszedłem do wniosku, że mówimy o rozumieniu natury czasu. Włacśiwie istnieje prawosławne rozumienie czasu, w duchu prawosławnego Logosu. Istnieje także antychrześcijańskie rozumienie czasu. Są to dwie koncepcje filozoficzne, a nawet kosmologiczne; są one nie tylko absolutnie fundamentalne, ale są także kluczem do wszystkiego innego. Jeśli zrozumiemy naturę czasu w tej kwestii, wówczas wszystkie inne aspekty staną się dla nas zasadniczo jasne. Dlatego to pytanie jest najważniejsze.
Koledzy powiedzieli mi, że w seminarium jest prowadzony kurs tradycjonalizmu, to coś niesamowitego, tak wspaniałego, że aż boję się w to uwierzyć. Bo tradycjonalizm jako model filozoficzny opiera się na tym, o czym teraz będę mówił. Jaka jest zatem natura czasu z punktu widzenia prawosławia? Pierwsza i być może najważniejsza. Z punktu widzenia prawosławnego logosu istnieje wieczność. Czym jest wieczność? Wieczność nie jest czymś, co wydarzyło się dawno temu i będzie istnieć w nieskończoność. Wieczność zawiera w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jednocześnie. Dlatego wieczność nie jest stara, wieczność nie jest długa. Wieczność jest wszystkim razem. Zatem wieczność jest tu i teraz, zatem wieczność jest rzeczywistym wymiarem bytu i istnienia. Wieczność jest zawsze czymś świeżym, bo przyszłość jest jednym z jej aspektów, a jednocześnie przeszłość nie odeszła, przeszłość istnieje. W związku z tym ta podstawowa idea wieczności, niezależnie od tego, jak ją zinterpretujemy, jest własnością Niestworzonego Stwórcy. Wieczność jest właściwością istnienia Trójcy Świętej.
„Na początku było Słowo” – tym początkiem jest wieczność, nie można powiedzieć, że Syn już się narodził lub jeszcze nie narodził, rodzi się i Duch wchodzi, ale nie opuszcza. To jest żywa istota, żywa wieczność Trójcy Świętej. Dobrze, wiemy o tym. Druga Osoba Trójcy Świętej – Syn Boży – wcieliła się, przyjęła na siebie człowieczeństwo i odkupiła nas. Oznacza to, że wprawdzie odnośnie to Syna,wprawdzie w sposób ukryty, ale mamy też związek z ontologią wieczności. A wiara w Boga to przede wszystkim wiara w istnienie Wieczności. Jeśli wieczność istnieje, to jest tu i teraz, ponadto jest przedmiotem szczególnego doświadczenia intelektualnego i egzystencjalnego. Tylko ten, kto jest w stanie odkryć dla siebie istnienie wieczności i jest w stanie odkryć dla siebie istotę prawosławnego Logosu, gdyż na tym leży podstawa wszelkiej nauki chrześcijańskiej - istnienie wieczności. Wieczność była i będzie, to jedyna rzecz, która naprawdę istnieje.
Jeśli chodzi o czas, czas i wszystko, co rozwija się w czasie, jest tylko cząstkowe w stosunku do wieczności. Znika „z czasem”, nie może zwolnić i w pewnym momencie w przyszłości przestanie istnieć. Czas jest cząstkowym i względnym wymiarem wieczności. Jeśli teraz przypomnimy sobie rozróżnienie, jakie dokonaliśmy między prawdą (aletheia) a osądem (doxa), możemy powiedzieć, że wieczność odpowiada prawdzie, a czas osądowi. Zatem jeśli weźmiemy pod uwagę ortodoksję (prawosławie), mamy do czynienia z czasami prawosławnymi.
Co to jest czas prawosławny? To czas, który stara się nie stracić swojej więzi z wiecznością. Jest to całkowicie szczególne prawosławne rozumienie czasu. Wracając do przeszłości, do świętych ojców, mamy na myśli wieczność. Oznacza to, że stosunek do tymczasowej przeszłości jest próbą ujrzenia wieczności poprzez przeszłość. Stosunek do teraźniejszości to próba dostrzeżenia, „chwycenia chwili”, Grecy nazywali to kairos (кαιρός). Czas teraźniejszy – tu i teraz – jest nam dany jako szansa „wskoczenia” w wieczność, ta chwila, o której dr Faust w sposób kulturalny mówił w „Mefistofelesie” jako o czymś pięknym – jest to moment wieczności wpleciony w tkaninę czasu. To próba dostrzeżenia prawdy w czasie. I odpowiednio przyszłość jest czasem płynącym ku wieczności, musi tam płynąć, dlatego mówimy o życiu przyszłego stulecia. „Czekamy” na zmartwychwstanie jako przywrócenie wszystkiego w zakresie wieczności. Dlatego przyszłością chrześcijanina nie jest to, co będzie, ale odkrycie wieczności, do której dążymy. Zatem według prawosławnego Logosu czas nie płynie liniowo, ma tendencję do „zaginania się”, dąży do ciągłego powrotu do swojego centrum, jest to, jeśli ktoś woli, czas kołowy. To czas, który w każdym punkcie rozciąga się ku wieczności – chcemy widzieć wieczność w przeszłości, chcemy widzieć wieczność w teraźniejszości i chcemy widzieć wieczność w przyszłości. Czas jest dla nas odroczoną wiecznością. A czas staje się ortodoksyjny tylko wtedy, gdy płynie od wieczności do wieczności. Jak powiedział ten sam Silouan z Athosu, dar otrzymujemy natychmiast, niezasłużenie, szybko go też tracimy, a potem usilnie staramy się ten dar przywrócić. Zostajemy wyrzuceni z czasu w wieczność i w przyszłości nasz czas staje się poszukiwaniem powrotu do wieczności. Zostaliśmy stworzeni przez Boga i idziemy do Niego, a On jest wieczny.
Ta ontologia wieczności stanowi podstawową zbroję prawosławnego Logosu. A jeśli w sposób całkowicie niezachwiany, heroiczny, ofiarny wiemy, że czas jest tylko taki, że wieczność istnieje i tylko ona istnieje naprawdę, a wszystko inne kręci się wokół niej w ten czy inny sposób, jeśli sami żyjemy tylko ku wieczności – naszemu spędzaniu czasu, naszemu zrozumieniu historii – wówczas jesteśmy w promieniach prawosławnego Logosu. Stąd na górę Athos – niesamowite! - ma swój czas bizantyjski, atoński, chociaż w różnych klasztorach jest inaczej. Dlaczego? Ponieważ jest to względne, prawdziwym czasem dla mnicha jest wieczność, jest to czas Świętej Góry. Czas mnicha kręci się wokół tej góry. Tysiąc lat? Pewnego dnia? Dla niego to wszystko jest całkowicie obojętne. Dla niego istnieje tylko wieczność, która jest czasem osiowym, obracającym się wokół stacjonarnego, ale zawsze nowego, bogatego punktu - gdyż wieczność zawiera wszystkie warianty przyszłości i wszystko, co istnieje w przeszłości. Patrząc w wieczność, nawet jeśli zostaniemy pozbawieni wszystkiego, nadal będziemy najbogatszymi ludźmi. Ta kontemplacja wieczności stanowi podstawę prawosławnego Logosu.
Nowoczesny czas
Logiczne jest teraz zwrócenie się ku temu Czasowi, który nowoczesny świat ma w sobie. Najważniejszą specyfiką konstrukcji czasu jest to, że wszystkie opierają się na jednym twierdzeniu, że nie ma wieczności. A to, co z punktu widzenia prawosławnego Logosu jest zorientowane jedynie na wieczność, staje się jedyne i absolutne. Czas. Jeśli dla nas nie ma wieczności i nie ma Trójcy Świętej, nie ma dla nas Boga, nie ma dla nas Chrystusa. Jeśli wypieramy się Chrystusa, wypieramy się chrześcijaństwa, wypieramy się siebie jako chrześcijan. Kto buduje taką koncepcję czasu, kto buduje całą cywilizację z punktu widzenia, że istnieje tylko czas? Jak myślicie, kto? To diabeł i wszystkie współczesne koncepcje czasu są antychrześcijańskie.
Mówią nam, że dali wam świątynię – idźcie tam, zapalcie świece. Jednakże jednocześnie będziecie żyć w świecie zbudowanym na innym podstawowym założeniu, które brzmi całkiem neutralnie i pozytywnie: na założeniach postępu, rozwoju, doskonalenia technicznego, sprawiedliwości i humanizmu, komfortu, otwartości, ochrony praw człowieka. Wszystkie te stwierdzenia są o wiele bardziej niebezpieczne niż najstraszniejsze kulty szatańskie. Wiara we współczesną naukę, zbudowaną na zaprzeczeniu ontologii wieczności, jest o wiele straszliwszą niewolą w kajdanach szatana, niż maskarada organizowana przez współczesnych satanistów. Prawdziwy satanizm nie ma kopyt, rogów i masek, nie straszy, a wręcz jest całkowicie spokojny i ostrożny – od dawna łapie świat w swoje sieci. Jest to Logos antyprawosławny, będący paradygmatyczną podstawą współczesnej cywilizacji. Nowoczesność zaczyna się tam, gdzie zaprzecza się podstawowej ontologii wieczności. Tradycyjne, niemodernistyczne cywilizacje zostały zbudowane na tej ontologii wieczności. Stąd wszystko inne, etyka, piękne kościoły, świętość rodziny i dogmaty – wszystko wypływa z tej ontologii wieczności, gdyż jest to istota Prawosławnego Logosu, który wszystko inne przesądza.
Dlatego w społeczności chrześcijańskiej nie może i nie powinno być postępu technicznego, który zakłada kumulatywny ruch cywilizacji w celu poprawy jej kondycji materialnej. To nie jest ani wartość, ani cel, ani zadanie dla chrześcijanina, to jest stan przypadkowy, można nim manipulować, można go wykorzystać. W żadnym wypadku jednak nie należy zarządzać tym kumulatywnym charakterem i budować na nim zaprzeczenie ontologii wieczności. Postęp na polu duchowym musi być także pozbawiony wymiaru materialistycznego; postęp duchowy z punktu widzenia czasu jest naszym powrotem do wieczności. Współczesny świat zmusza nas do przyjemnego spędzenia czasu, ale co to oznacza? Znaczenie to jest przeciwieństwem słowa „skupianie się”; zabawa oznacza rozproszenie, rozproszenie własnej duszy, własnego umysłu. Z całości na fragmenty, a tych szczegółów jest coraz więcej. Stopniowo dochodzimy do prawdziwego diabelskiego opętania, które bezpośrednio przedostaje się do naszej kultury. Kiedy to się ujawni, nie jest już tak straszne, można od tego zboczyć, ale gdy jest to podawane jako norma, jako coś oczywistego, jako postęp, jest to najniebezpieczniejsze. To jest walka umysłu.
Idea predeterminacji czasu zakłada wyalienowane pojmowania czasu, jak u stoików czy kalwinizmu. To oczywiście nie jest prawosławne, ponieważ dla prawosławnego człowieka czas nie jest przedmiotem. To nie człowiek żyje w czasie, ale my sami jesteśmy modus czasu. Stosunek czasu do wieczności nie oznacza, że przyszłość jest jedna. Każdy moment wieczności zawiera nieskończoną liczbę przyszłości, w przeciwnym razie wieczność byłaby prosta i głupia, nie wieczność, ale jej symulakrum. Prawdziwa wieczność jest żywa. Życie przyszłego wieku nie jest czymś, co wydarzy się „pojutrze”. Życie przyszłego wieku to szczególna ontologia i kosmologia, którą rozumiemy w świetle zmartwychwstania, to nie tylko reprodukcja tego samego ciała, zmartwychwstanie to nowy czas pod każdym względem, przesiąknięty wiecznością. Kartezjańska idea tematu podmiot-przedmiot, idea absolutnie modernistyczna i oczywiście antychrześcijańska, kartezjanizm jest w ogóle kwintesencją satanizmu. Sama idea czasu jako pewnego rodzaju egzystencji wieczności usuwa determinizm predestynacji lub wolności. Ten czas, który ciąży ku wieczności, staje się opatrznością, ten czas, który odbiega od wieczności, staje się losem. Tak naprawdę nie mamy jednej przyszłości, ale trzy. Jedna przyszłość skłania się ku wieczności, druga oddala się od Boga, a trzecia - jest czasem wyboru, czasem egzystencjalnym. Okazuje się, że w przyszłości nie będzie relacji podmiot-przedmiot; osobowość Boga nadal będzie odmienna od osobowości ludzi, ale w inny sposób.
Tłum.: KK
Oryginał w języku rosyjskim: https://www.geopolitika.ru/article/pravoslavnyy-logos