Teherańska nauka
W jakim państwie nie zdarzają się zamachy stanu ani „demokratyczne rewolucje”? W USA, bo w Waszyngtonie nie ma amerykańskiej ambasady… Ten stary dowcip najprościej, ale i najprecyzyjniej oddaje prawdziwą rolę takich ośrodków na całym świecie. Warto przypomnieć, jak z tym problemem poradzono sobie 39 lat temu w Iranie.
Namiestnicy upokorzenia
Szczególnie dla państw środkowej Europy - obecność amerykańskich placówek dyplomatycznych ma wymiar tak symboliczny, ale i jak najbardziej praktyczny. W Polsce amerykański ambasador odbywa regularne video-konferencje z udziałem wojewodów, odbierając od nich raporty i wydając polecenie do wykonania na poziomie administracji regionalnej, całkowicie pomijając polski rząd i konstytucyjne organy państwa! W Rumunii ambasador zupełnie oficjalnie ma pierwszeństwo przed prezydentem i premierem kraju, występując jako pierwszy podczas uroczystości i publicznie rugając, gdy ktokolwiek działa w interesie Ameryki nie dość szybko. W Albanii nakłada się władza cywilna ambasadora i wojskowy zarząd USArmy, które wspólnie rządzą krajem zamienionym w światowy obóz szkoleniowy dla terrorystów i handlarzy narkotyków (w tym m.in. zbrodniarzy z band Mudżahedinów Ludowych). We współczesnym, neokolonialnym świecie jednobiegunowym – ambasady amerykańskie są prawdziwymi ośrodkami władzy, podczas gdy parlamenty i rządy są tylko fasadą. Podobnie jak i fasadowa, czysto pozorna jest więc demokracja i niepodległość tych państw.
Do tego dochodzą kwestie kadrowe. Obecny prezydent Stanów Zjednoczonych wybiera ambasadorów na swój obraz i podobieństwo – równie bezczelnych, równie głupich, równie szalonych i aroganckich. To armia żywcem jakby żywcem wzięta z najbardziej prymitywnych amerykańskich fars – i ta ekipa próbuje dziś rządzić światem…
Ideologia zniszczenia i deprawacji
Trudno więc się dziwić, że niemal cały świat zazdrości (a przynajmniej powinien zazdrościć) Irańczykom odwagi i determinacji, które 4. listopada 1979 r. pozwoliły im zająć i zniszczyć Den of Espionage w Teheranie. I można być pewnym, że narastająca amerykańska arogancja, ich pogarda dla uzależnionych narodów, dla miejscowych tradycji, zwyczajów, religii, kultury – wywołają w końcu reakcję. Musimy bowiem zauważyć, że nie chodzi tylko o władzę polityczną i ekonomiczną. Ambasady amerykańskie są także ośrodkami szerzenia określonej ideologii – promowania pornografii, dewiacji seksualnych, deprawowania młodzieży. Amerykanom nie wystarcza, że wydają rozkazy, chcą nie tylko ściągać miliardowe haracze z całego świata – chcą zamienić go w jedno wielkie, niemoralne bagno, po którym będą pływać jak nienażarte krokodyle. To nie tylko tyrania, to także degeneracja, a zatem ambasady amerykańskie nadają się do spalenia jako ogniska zarazy.
Z kolei dla tych państw, które jeszcze bronią swojej niezależności – obecność amerykańskich ambasad oznacza z kolei ciągłe zagrożenie. Oczywista i jawna jest ich rola w organizowaniu zamachów stanu, w obalaniu rządów, w próbach buntowania zmanipulowanych ludzi, omamionych hasłami „otwartego społeczeństwa”, „demokracji”, „praw człowieka”. Tam zaś, gdzie takich oficjalnych „Biur Szpiegostwa” nie ma – ich zadania przejmują formalnie „pozarządowe” fundacje i stowarzyszenia. Zwróćmy choćby uwagę, że wprawdzie oficjalnie prezydent DonaldTrump nie kocha George’a Sorosa, ale kiedy Węgry spróbowały wyrzucić jego fundację ze swego terytorium – natychmiast interweniowała amerykańska ambasada! To po prostu dwie ręce tego samego projektu – globalnej dominacji wielkiej, syjonistycznej finansjery, dla której amerykański imperializm i ideologia „praw człowieka” są po prostu użytecznymi narzędziami.
By zniweczyć te plany – trzeba więc te narzędzia wytrącić i połamać. I postawa taka powinna dotyczyć tak sorosowych fundacji i centrów oraz ich krajowych kolaborantów – jak i jawnie namaszczonych namiestników waszyngtońskiego Babilonu. Jeśli Amerykanie nie umieją ograniczyć się do normalnej dyplomacji, jeśli nie rozumieją co to szacunek i partnerstwo – niech się wynoszą. A w ich dawnych ambasadach zróbmy muzea, szpitale i przedszkola. Niech służą ludziom, a nie Złu.