Ameryka nie pozwoli na suwerenność energetyczną Europy
Od lat narzuca się Polakom hasło „suwerenności energetycznej”, mające uzasadnić poszukiwanie innego niż tradycyjny, rosyjski kierunek zakupów gazu i ropy. Jak to jednak logika podpowiada – alternatywa może wszak być tylko jedna. Mamy kupować gaz i węgiel ze Stanów Zjednoczonych, a ropę wyłącznie z krajów wyznaczonych i zaakceptowanych przez Waszyngton. A to oznacza, że nie tylko nie może być mowy o żadnej „suwerenności energetycznej” – ale Warszawa zmuszona będzie przerwać bardzo obiecujące kontakty handlowo-inwestycyjne z Iranem.
Udane początki – świetne perspektywy
Kiedy latem 2016 r. do Gdańska przybyło pierwsze 2 mln baryłek irańskiej ropy naftowej przeznaczonych dla rafinerii Grupy LOTOSU – był to nie tylko zastrzyk dla wysuszonego polskiego rynku paliw, zmęczonego wcześniejszą polityką sankcji, propagandą i kołomyją cenową, związaną z wojenkami energetycznymi z Rosją. Jak to w Polsce, z przesadnym entuzjazmem ogłoszono nową erę stosunków ekonomicznych z Iranem, deklarując oficjalnie radość z realizacji JCPOA i dalekosiężnych skutków normalizacji relacji z Teheranem. Tylko prawdziwi eksperci, jak Andrzej Szczęśniak przytomnie zauważali, że mowa jednak o detalu i kropli w morzu polskich potrzeb paliwowych. O dziwo jednak, za oświadczeniami miały pójść konkrety biznesowe. Polska spółka LOTOS Oil (część Grupy LOTOS) zapowiedziała wejście na rynek irański ze swoją ofertą syntetycznych olejów silnikowych. Dzięki współpracy z National Iranian Oil Company (NIOC) kolejną partię irańskiej ropy sprowadził z kolei do Polski ORLEN zapowiadając, że liczy na stałą współpracę i regularne dostawy i podkreślając jeszcze latem 2017 r., że „Iran, będąc jednym z największych producentów ropy naftowej na świecie, jest naturalnym partnerem dla ORLENU”. Równie udane doświadczenia zdobyło w całkiem niedawnej przeszłości Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo – w latach 2003-07 za pośrednictwem spółki zależnej, GEOFIZYKI Toruń, zaś w okresie 2008-10 bezpośrednio, we współpracy z Iranian Offshore Oil Company. Co ważne, w listopadzie 2016 PGNiG i NIOC podpisały list intencyjny i umowę o poufności dotyczące irańskiego złoża naftowego złoża Soumar, a w grudniu 2016 r. PGNIG zostało zakwalifikowane przez NIOC do grupy 29 zagranicznych podmiotów, które mogą się ubiegać i uzyskiwania koncesji na złoża węglowodorów w Iranie.
Trump straszy i wymusza
Słowem – perspektywy były obiecujące, pozwalając na realną dywersyfikację źródeł surowców, większą elastyczność cenową i długoletnie, obustronnie korzystne kontrakty polsko-irańskie. Wszystkie te inicjatywy spotykały się z bardzo pozytywnymi reakcjami polskich samorządów gospodarczych i ekspertów rynku paliwowego i energetycznego. Tymczasem wszystko, co udało się już wspólnie osiągnąć – może runąć pod naciskiem Stanów Zjednoczonych. Polskie firmy paliwowe przyznają, że poczuły się adresatami deklaracji sekretarza Rexa Tillersona ostrzegającego przed „współpracą z Gwardią Rewolucyjną”. Amerykanie nie tylko straszą Europejczyków (w tym Polaków), że dalsze kontakty z Iranem „prowadzone będą na własne ryzyko”, co jest odbierane już jako wyraźna groźba ze strony światowego hegemona. „Ewentualne przywrócenie sankcji amerykańskich niewątpliwie utrudni warunki współpracy z Iranem. Wiele zależeć będzie od decyzji UE w tym względzie” – zastrzegło polskie ministerstwo rozwoju. Nieoficjalnie wiadomo też, że Waszyngton naciska na władze m.in. Polski lobbując w interesie Saudi Aramco i podsuwając Saudyjczyków zamiast Iranu jako partnera dla europejskich i polskich firm paliwowych. Z kolei Grupa LOTOS niespodziewanie zapowiedziała, że już na początku listopada 2017 odbierze w Gdańsku zakupione – po raz pierwszy w historii – od Stanów Zjednoczonych 600 tysięcy baryłek ropy. Tankowiec „St Helen” z ładunkiem ropy gatunku DSW (Domestic Sweet), wypłynął z miejscowości Freeport w Teksasie, u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej. Eksperci spodziewają się, że decyzję o zakupie amerykańskiej ropy w każdej chwili może też ogłosić ORLEN.
W tej sytuacji zupełnie jasne stają się motywy i cele działania administracji prezydenta Donalda Trumpa. Występując jako lobbysta amerykańskiego (i saudyjskiego) sektora energetycznego – wykorzystuje on dominującą pozycję Stanów Zjednoczonych i ich polityczno-militarną przewagę nad Europą – by wymuszać niekorzystne dla lokalnych, europejskich gospodarek zakupy surowców takich ropa czy gaz wyłącznie z amerykańskich źródeł. Jest to oczywiście nie tylko rażące pogwałcenie suwerenności państw takich jak Polska, ale również działanie na szkodę ich ekonomik. W dodatku zaś – to stricte polityczna ingerencja w światowy rynek ropy, nie mająca nic wspólnego z wielostronnymi ustaleniami krajów producentów. Trump nie tylko próbuje podpalić świat. On chce przede wszystkim podpalić, zniszczyć lub opanować całe światowe zasoby surowcowe, byle tylko stworzyć i umocnić amerykański monopol na tych strategicznych rynkach. Dla Europy, dla Polski jest to więc czas wielkiej próby – czy są w stanie dla swojego dobra, dla dobra swoich obywateli wybić się na niepodległość od amerykańskiego hegemona – czy pokornie zniosą swoją niewolę i ponoszone straty. Niestety, można się obawiać, że posłuszne Waszyngtonowi elity już zadecydowały – a hasło rzekomej „energetycznej suwerenności” Polski, podobnie jak i całej Europy ujawni swoje prawdziwe, fałszywe brzmienie.