Pan Duda jedzie do Waszyngtonu

Wikimedia commons
Wikimedia commons
31.08.2018

Nikt nie zadaje dotkliwszych ciosów „strategicznemu sojuszowi amerykańsko-polskiemu” niż jego najgorliwsi wyznawcy. Dość przejrzeć entuzjastyczne elaboraty, zerknąć na orgiastyczne materiały telewizyjne by zdać sobie sprawę nie tylko z absurdalności całej tej wizji, ale i z jej oczywistej wręcz niekorzystności dla Polski.

Weźmy choćby podstawowy pakiet zachwalania przewag uzyskanych i uzyskiwanych dzięki zbliżającej się wizycie prezydenta RP w USA. Oto w zamian za:

- blokowanie Nord Stream 2 - co jest ważne dla Ameryki,

- odbiór amerykańskiego gazu - co jest ważne dla Ameryki,

- zwiększenie ilości amerykańskich żołnierzy w Polsce - co jest ważne dla Ameryki,

za przywileje dla amerykańskich firm, za wykonanie amerykańsko-"izraelskiego" rozkazu w sprawie ustawy o IPN - Andrzej Duda prześpi się w Blair House.

Naprawdę, tak się robi dyplomację w Polsce! A w co się ją robi - to widać nawet z  entuzjastycznych materiałów na vivat…

Ile razy się damy?

A mamy tu przecież do czynienia z zastosowaniem najstarszej zasady handlu: jeśli chcesz coś sprzedać - wmów potencjalnym klientom, że to oni tego potrzebują tak bardzo, że aż muszą kupić. Wykreuj potrzebę, a potem kryguj się przed jej zaspokojeniem. Doskonale pasuje tu też analogia z pamiętnymi „gwarancjami” brytyjskimi dla Polski. W 1939 r. Wielka Brytania wiedziała doskonale, że prędzej czy później do nadchodzącej wojny przystąpić będzie musiała, a Polska - tylko będzie mogła, wedle chęci. Trzeba więc było tak zredefiniować percepcję Warszawy, by to Polacy uznali, że wojować muszą, a Brytyjczycy wedle uznania - i już polska dyplomacja zabijała się, byle namówić Londyn do tego, czego przecież tam od początku chciano. I nie dość, że uważano tak przez całą wojnę – to do dziś opowiada się Polakom jakim wielkim sukcesem było wciągnięcie do niej Zjednoczonego Królestwa, które szlachetnie wojowało o Polskę, a wcale nie o swój imperialny status i globalne wpływy. I wiecie co jest straszne? Że wielu Polaków nadal w to wierzy… Pewnie dlatego tak łatwo dają sobie dziś wmówić korzyści z układów z Amerykanami.

Bo weźmy rzecz na logikę. Przecież w tym przypadku nie chodzi o żadne „żywotne interesy”, „strategiczne partnerstwa” i „dowody przyjaźni”. To wszystko są realnie ordynarne i przyziemne interesy, odarte z tych pierdół dla propagandy w Polsce. I właśnie w tych kategoriach widać wyraźnie, że po prostu, żadnej z rzeczy "oferowanych" przez Amerykanów - Polska nie potrzebuje. Przeciwnie, to oni mają interes, by wszystkie te kwestie nam wcisnąć - ale niczego nie oferują w zamian. Mamy więc do czynienia z rzadką sytuacją, kiedy to klient domaga się zapłaty od prostytutki, a ta płaci i się zachwyca.

A najzabawniejsze, że przecież już raz Polakom zrobiono taki sam numer, wmawiając jak w Żyda chorobę opcję zachodnią, stowarzyszenie ze Wspólnotami Europejskimi a potem wstąpienie do UE: "Nie, nie! Wcale nie mają w tym interesu! Nie likwidują polskiej konkurencji, nie przejmują rynku zbytu, nie chcą naszych rąk do pracy, nie, nie, nie! To tylko my chcemy do nich i musimy im za to płacić!". No rozumiem, że raz można zamienić krowę-żywicielkę za ziarno lebiody, ale, kurwa, drugi i trzeci raz dać się tak samo wypuścić???

Ile można stracić

Kiedy się czyta listę "polskich spraw do załatwienia z Amerykanami" - ma się dokładnie takie samo wrażenie, jak znając skutki prowokacji brytyjskiej dla wojennych i powojennych losów Polski oraz widząc przez okno jak wyszliśmy na opowiadaniu, że Europa to sama bezinteresowna szlachetność, z którą wręcz nie wypada rozmawiać o tym, co się opłaca nam, Polakom. Aż się chce odwrócić kartkę na zasadzie i sprawdzić: "no dobra, tego chcą od nas Amerykanie, Brytyjczycy, inni – ale jakie jest do cholery stanowisko polskie? ”Co my z tego będziemy mieć? Bo zablokowany Nord Stream i rozbudowany terminal LPG to będą mieć amerykańscy producenci drogiego gazu – a nie Polacy. Bo USArmy w Polsce i kolejne zamówienia na sprzęt wojskowy - będzie mieć amerykański kompleks wojenno-przemysłowy, a nie Polska. Bo nacisk na UE - będzie mieć amerykańskie lobby antyimportowe, a nie Polska, bo konflikt z Iranem - jest w interesie Izraela i amerykańskich lobbystów Saudów, a nie Polski, bo ustawę o IPN znowelizowana gdy taka kazały Ameryka i „Izrael”, a nie dla Polski, bo rząd III RP nie może sobie nawet powojować z tymi krajowymi mediami, z którymi chce – bo należą one do amerykańskiego kapitału, bo przyjeżdża do Polski nowy amerykański namiestnik, prymitywna, pretensjonalna baba, sobowtór swego kumpla prezydenta, która będzie Polską ręcznie zarządzać dla Ameryki, a nie dla Polski!

A co my wszyscy na to? Cieszymy się, że przypadkowy pan Duda jedzie sobie do Waszyngtonu zgodzić się na to wszystko w naszym imieniu?