Pandemia demoliberalizmu
Słyszymy często o "końcu demoliberalizmu" w wyniku pandemii. Być może, oby, wątpię. Skąd jednak wiara, że to samo demoliberalne państwo skutecznie zdemontuje system, który je stworzył? A może raczej dokona jego (respiratorowej...) reanimacji i przekształcenia w kolejne stadium, bez naruszania istoty, czyli interesów klasowych, zasad i kierunków kumulacji kapitału (a więc i władzy politycznej)?
Baza – zwycięstwo globalnej finansjery
Nieprzypadkowo przecież właściwie wszystkie wprowadzane właśnie restrykcje i ograniczenia dziwnym trafem uderzają nie w interesy globalnej finansjery, ale w pozostałości rodzimego handlu, produkcji i usług. Szczególnie drastyczny przebieg ma to zdaje się we Włoszech, które jak na realiach europejskie utrzymywały dotąd nawet całkiem spore kapitały i potencjał przemysłowy ewidentnie rodzimej proweniencji i w miarę wyczulony, na interesy narodowe (nawet w spaczonej, unioeuropejskiej i właśnie demoliberalnej wersji). Tymczasem obecnie włoska gospodarka jest w ruinie, bezbronna wobec pierwszej formy przejęcia, jaka pojawi się na horyzoncie – czy tym nadalpejskim, czy transatlantyckim i po prostu globalnym. Nie, na polu ekonomii system światowego kapitalizmu korporacyjnego, twórcy i operatora demoliberalizmu jako doktryny i praktyki politycznej – trzyma się świetnie, a koronawirus wyraźnie mu służy. Ba, zdobywa blitzkriegiem nowe przyczółki, jak choćby skokowa eliminacja pieniądza papierowego z transakcji detalicznych i skazanie gospodarek europejskich na trwałe już uzależnienie od kontrolowanych przez finansjerę łańcuchów dostaw spoza kordonu sanitarnego.
Warto też pamiętać, że już po kryzysie roku 2007/8 szeroko podniosły się głosy żądające re-regulacji światowych rynków finansowych, a następnie ubolewania, że proces ten nie nastąpił. Byłem i jestem wobec nich o tyle sceptyczny, że za tym bez wątpienia słusznym hasłem - stała przeważnie naiwna wiara, że globalna finansjera potulnie się podda jakimś ograniczeniom ze strony np. państw czy powołanych przez nich kolejnych "niezależnych instytucji".O wiele bardziej realne było, że pojawienie się nowych mechanizmów i organów władczych będzie nie wbrew, ale po linii sektora finansowego, który uzyska kolejne instrumenty quasi-rządu światowego.
Dziś również, w roku, który skądinąd w cyklu nieźle się nadaje na początek/objaw kolejnego kryzysu - słyszymy o regulacjach, już nie tylko na skalę finansową i ekonomiczną, ale naprawdę wszechglobalną. A przecież w dalszym ciągu nikt nie może chyba wierzyć, że to byty tak podrzędne wobec i sektora finansowego, jak państwa - byłyby w stanie taki nowy ład zaprowadzić. Nie chodzi więc ani o genezę pandemii, ani o jej realną skalę i przebieg - tylko wciąż o to samo: Kto na niej zyska, nie tylko zarobi, ale właśnie trwale zyska w wymiarze strategicznym. Nie społeczeństwa, bo siedzą w zamknięciu. Nie państwa, bo już dawno są tylko fantomami, emitowanymi przez globalny demoliberalizm. A zatem - KTO?
I jaki nowy (?) wspaniały porządek nam zbuduje...
Nadbudowa – zaostrzenie walki ideologicznej
By to ustalić – należy przyjrzeć się nadbudowie. W niej również demoliberalizm i dotychczasowe narzędzia globalizacyjne również bynajmniej nie ustępują bez walki. Jak ostrzegano od dłuższego już czasu - przyjdzie czas karania koronasceptyków. Oto choćby jeden z wielu komunikat prasowy Parlamentu Europejskiego (niewydolnego, ale zasłużonego ogniwa demoliberalizmu): „Dzień Fact-checkingu: Zwalczanie wirusa dezinformacji o Covid-19. Dezinformacja zagraża zdrowiu obywateli i demokracji! Fałszywe wiadomości pochodzą również od środowisk bliskich amerykańskiej prawicy „alt”, Chin i Rosji! Strona internetowa UE obala najczęstsze mity związane z pandemią! Zagrożenie koronawirusem doprowadziło do rozprzestrzeniania się fałszywych wiadomości i dezinformacji, które utrudniają wysiłki na rzecz powstrzymania pandemii. Dziś, 2 kwietnia, w Międzynarodowym Dniu Sprawdzania Faktów, Parlament przyczynia się do zwiększania świadomości, tego, że dezinformacja powoduje, nie tylko zagrożenie dla zdrowia obywateli, ale także dla demokracji”.
Rozumiecie Państwo? Precz z dezinformatorami, precz z myśleniem, tylko Komisja Europejska obroni cię przed koronazagładą! Siedź w domu, wyłącz umysł i czekaj na kolejny rozkaz z PE… Siedz w domu, wyłącz umysł i czekaj… Siedź w domu, wyłącz umysł… SIAD!
A ludzie siedzą w swoich klatkach i klaszczą…
Nadświadomość – ostatnie starcie?
Być może projekt demoliberalny, jakim go znamy bynajmniej nie przegrywa – tylko po prostu… przestał być potrzebny.
Podczas przeprowadzonego w ubiegłym tygodniu międzynarodowego video-okrągłego stołu „KoronaKryzys – zmierzch czy świt?”mój szanowny rosyjski Kolega, wybitny rosyjski politolog Wiaczesław Dichanowzgrabnie wyartykułował myśl, która zapewne wielu z nas chodziła po głowach: oto od 230 lat byliśmy karmieni bajeczką o "przyrodzoności, naturalności i niezbywalności tzw. Praw Człowieka i Obywatela". I oto wszystkie one nie tylko zostały ostatecznie już zdmuchnięte w ciągu kilku dni w całym niemal zachodnim świecie – ale też nikt wobec tego nie protestował, nikt po nich nie zapłakał! Prawa Człowieka, ich koncept i doktryna nie tyle umarły – a okazały się od dawna martwe. Teraz koronawiatr tylko rozwiał ich popioły.
Czy jednak z automatu oznacza to powrót do jakiejś naturalnej normalności, do której tęsknią apokaliptycy z lewa i z prawa (choć opisać potrafią ją głównie przez negację obecnego nie-porządku…)? Nic na to, póki co nie wskazuje. Przeciwnie, obecny kryzys (nieważne w tym momencie czy w całości sztucznie wywołany, czy po prostu wykorzystujący sprzyjający moment) utrzymuje najgorsze elementy paradygmatu demoliberalnego – m.in. atomizację i to posuniętą do skrajności,do odrzucenia nawet najbliższych jako potencjalnego źródła chorób. To prawda, powróciły granice – ale nie zapominajmy, że na ich straży stają te same demoliberalne twory państwowe, które od dekad (a niektóre nawet od wieków) pilnują nienaruszalności i rozwoju światowego systemu. Porzućmy raz na zawsze mrzonkę, że demoliberalne państwo może się samo i dobrowolnie przekształcić w coś naturalnie zgodnego z duchem tradycji, interesem narodowym czy po prostu zdrowym rozsądkiem!Nie, państwo demoliberalne może tylko ulegać dalszej degeneracji, w coś jeszcze gorszego (np. w pełnowymiarowy postdemoliberalny totalitaryzm, którego narodzin być może jesteśmy świadkami) – albo zostanie zniszczone!
I być może na samoobronę jest już naprawdę zupełnie ostatni moment i to w sensie, dosłownym, fizycznym. Nieznana perspektywa czasowa choćby ograniczenia obecnej pełnej izolacji, w połączeniu z pewną wzmożoną kontrolą i spodziewanym pełnym już ogrodzeniem i ocenzurowaniem internetu oznacza, że opór z wewnątrz systemu staje się równie nierealny, jak w osławionym „1984” czy setkach innych filmów i powieści katastroficznych i dystopijnych. Tylko wyjście poza systemowe ograniczenia, jak również przyłożenie życzliwej siły z zewnątrz, z tych nielicznych ośrodków, które w ten czy inny sposób opierają się ogarniającemu Ziemię trendowi (Iran, Chiny, Białoruś, Korea Północna) – daje cień, ale tylko cień szansy na ratunek. Na razie bowiem nic nie wskazuje na to, by demoliberalizm przegrywał.
Przeciwnie – on tylko mutuje. Jak to wirus…