Zagadnienie Ukrainy a administracja Trumpa

15.11.2024

Kiedy mówimy, że cała Ukraina powinna być częścią jednej rosyjskiej przestrzeni, nie stawiamy skrajnie przesadnych żądań. To nie jest maksymalizm. To, czym jest dzisiejsza Ukraina, jest nie do pogodzenia z samym istnieniem Rosji. A jeśli ponownie zamrozimy ten problem, nawet włączają w granice administracyjne wszystkie nasze nowe podmioty, nawet to niczego nie rozwiąże. Zbroją się oni i atakują. I nikt nie może i nie daje żadnej gwarancji, że tego nie zrobią.

Jednakowoż nawet takiej propozycji rozejmu nikt nam nie proponuje.

Dlatego negocjacje z Trumpem w sprawie Ukrainy z naszej strony będą prowadzone tylko w ten sposób: Ukraina jest nasza, wszystko inne będzie omawiane. Deal?

Oczywiście, że nam tego nie dadzą. Jednakowoż nie potrzebujemy tego. Sami ją uwolnimy i tak to zrobimy.

Pytanie tylko brzmi, czy tą drogą będziemy w stanie uniknąć wojny nuklearnej, czy też, niestety, nie.

Lepiej jesteśmy w stanie to zrobić, ale jesteśmy gotowi na wszystko. Dla nas Ukraina nie jest chęcią zdobycia więcej, ale istotną groźbą utraty wszystkiego. I to nie jest hipoteza, ale fakt.

To bardzo niepokojące, że nikt na Zachodzie nie rozumie powagi naszej sytuacji. Globalistom Bidena udało się tak bardzo przesunąć okno Overtona na rzeczywistość zadawania strategicznej porażki Rosji, że trend ten stał się osią. Mądrzejsi i bliżsi Rosji mówią: może nie warto zadawać Rosji porażki, skoro będzie to dla nas kosztować drogo. A ci, którzy są na nas wściekli na fali rusofobii, głoszą: zadajmy tę strategiczną porażkę, Rosja nie odważy się przeprowadzić ataku nuklearnego, to blef. To, czy jest to blef, czy nie, okaże się dopiero, gdy będzie za późno.

Jednakowoż wszystko to, co jest mapą mentalną, stwarza poważne zagrożenie dla administracji Trumpa w stosunkach z Rosją – hipnoza rusofobii jest zbyt gęsta i skuteczna. Taki był zamysł. Trump, mając najlepsze intencje, może powiedzieć: Moskwa, weź wszystko dla siebie wzdłuż linii kontaktu bojowego. I to wystarczy. Deal?

Jest to jednak dla nas w ogóle nie do przyjęcia. To nieunikniona nowa wojna i bardzo prawdopodobny upadek samej Rosji. To tak, jak strata. Pod każdym względem. Trump może mieć wrażenie, że daje nam to, czego chcemy. A dla nas będzie to frontalne wyzwanie, szantaż i wezwanie do poddania się. To bardzo niebezpieczna sytuacja, w której zderzają się realia geopolityczne i sztuczne stereotypy mentalne.

Wszystko to razem tworzy niezwykle niebezpieczny dysonans poznawczy.

Musimy jasno dać do zrozumienia Waszyngtonowi, że Rosja potrzebuje całej Ukrainy i tyle. A potem mówić jak „towarzysz broni nuklearnej”.

Bardzo źle jest z takim pośpiechem rozpoczynać dialog z nową administracją amerykańską, w pełni skierowaną przeciwko globalizmowi i antytradycyjnym wartościom. Jednakowoż to kolejna pułapka pozostawiona przez globalistów. Prawdopodobnie Trump jej nie rozumie. A my, manewrując wszelkimi możliwymi sposobami na poziomie dyplomacji, nie odważymy się nazywać rzeczy po imieniu. Lepiej powiedzieć wszystko bezpośrednio Trumpowi. Ukraina jest nasza (cała) i o tym się nie dyskutuje.

Walczymy tam konwencjonalnymi rodzajami broni aż do Zwycięstwa. Jakie ofiary poniesiemy, to nasza sprawa. Zajmij się czymś innym.

Sankcje nie mogą zostać zniesione, stosunki nie mogą zostać odnowione. To na później. A jeśli chcesz, to znieś, ale Ukraina będzie nasza, cała, bez względu na wszystko.

Gdyż bez tego umrzemy. A my nie chcemy umierać. Jeśli będziemy musieli umrzeć, to wszyscy umrą.

I znów nie ma żadnego ekstremizmu, tylko zimne prawa geopolityki, jasno opisane z obu stron: przez nas i przez Brzezińskiego. W ogóle oddzielenie Ukrainy od Rosji było imperatywem całej atlantyckiej szkoły geopolityki od samego jej powstania – od czasów Mackindera (a nawet wcześniej). Takie jest po prostu prawo. Dla szkoły eurazjatyckiej prawdziwy jest aksjomat odwrotny: albo Ukraina będzie rosyjska, albo nie będzie jej ani Rosji, ani nikogo innego.

Obecnie rozwija się bardzo wrażliwa i delikatna sytuacja. Wszystko było jasne dla Bidena i globalistycznych fanatyków. Stawiali nam wymagania nie do przyjęcia i dla nich nasze żądania wydawały się nie do przyjęcia. Z Trumpem to inna sprawa. To, co w jego oczach będzie wyglądało na „prezent”, w naszych będzie wypowiedzeniem wojny.

Dlatego bardzo ważne jest, aby wyjaśnić to wszystko jasno i wyraźnie Trumpowi, bez patosu i jakichkolwiek emocji. Jeśli skierujemy naszą szóstą kolumnę na taki tor negocjacji, natychmiast wszystko odda. Myślę jednak, że to wszystko jest dla nas jasne. A w Waszyngtonie nowa administracja Trumpa, która nawet teoretycznie nie może być wolna od neokonserwatystów i pełnomocników Głębokiem Państwa, może pomylić coś z tym, czym nie jest.

Uważam, że najbardziej bezpośrednim rozwiązaniem sytuacji byłoby ogłoszenie już teraz, podczas zmiany w Waszyngtonie, prawdziwych planów Rosji wobec Ukrainy. Rosja zatrzyma się dopiero po bezwarunkowej kapitulacji Kijowa i ustanowieniu całkowitej kontroli nad całym terytorium. Ukraina to Rosja. To jest nasz nuklearny punkt widzenia.

Tłum.: KK