Trump - sojusznik i adwersarz
Czasami wojny toczą się na tle religijnym i ideologicznym.
Czasami z powodu nacjonalizmu.
A czasami pomiędzy krajami o zbieżnej ideologii i religii. Ostatni przypadek to konflikty wewnątrz obozu komunistycznego między ZSRR a Chinami, między Chinami a Wietnamem itp. W latach trzydziestych XX wieku faszystowskie Włochy i nazistowskie Niemcy niemal starły się o Niemców z Południowego Tyrolu i o Austrię.
Trump i jego administracja głoszą walkę z liberalizmem i skupienie się na tradycyjnych wartościach. Tak, jak i my. Ideologicznie jesteśmy coraz bliżej.
Jednakowoż pozostaje wielka geopolityka (Morze kontra Ląd), chyba że Trump powróci do wczesnych stadiów amerykańskiej państwowości, kiedy ten sam Mackinder w 1904 roku sklasyfikował USA jako cywilizację Lądu.
W każdym razie Stany Zjednoczone pozostają bastionem atlantyzmu i NATO i nie można tego lekceważyć w żaden sposób. Weszliśmy w bezpośrednią konfrontację z cywilizacją zachodnią i jest to zbyt poważne. Jest to historyczne rozwiązanie narastającego od wieków konfliktu eschatologicznego. Zachód kończy budowę królestwa Antychrysta. W głębi serca jesteśmy przekonani, że zmierzamy w innym kierunku, że czeka nas inny los. Jeśli Trump wstrzyma budowę królestwa Antychrysta, napięcie i eskalacja mogą nieco złagodzić. Jednakowoż one nie znikną. A może i nie osłabną.
Dlatego bardzo ważne jest zachowanie równania: ideologicznie Trump jest nam bliższy, geopolitycznie pozostaje adwersarzem i przeciwnikiem. Trzeba zachować szczególną czujność i nie mieszać jednego z drugim.
I oczywiście najważniejsze jest poleganie na własnych siłach. Możemy to zrobić, kiedy tylko chcemy.
I jeszcze jedno: trzeba wprost przeklnąć zdradę epoki przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. To był najniższy poziom naszej rosyjskiej historii. Haniebny i podły czas kłopotów.
Tłum.: KK